Aktualności

Klub

50 na 50: Pamiętne rzuty karne

06.07.2021, 09:30
Sezon 1976/1977 był wyjątkowym w historii Miedzi. Legniczanie zanotowali wówczas pierwszy wywalczony na boisku awans do wyższej klasy rozgrywkowej. Wyjątkowe były też okoliczności, w których sukces został osiągnięty.

Miedź rozgrywki ligowe przeszła jak burza. Legniczanie w 26 meczach odnieśli 22 zwycięstwa, notując 4 remisy, przy imponującym bilansie bramkowym 93:13. U siebie zespół znad Kaczawy odniósł komplet wygranych (bramki 71:7!). Na wyjeździe Miedź również zanotowała imponujący bilans spotkań 9-4-0 (bramki 22:6). Niejako po drodze podopieczni trenera Kazimierza Niemietiuka w derbach Legnicy rozbili 9:0 Konfeks oraz zanotowali rekordową w historii klubu ligową wygraną z Odlewnikiem Gromadka. Sezon z 22 ligowymi golami zakończył Stefan Dąbrowski, a 20 trafień uzyskał Jerzy Nowak. Kolejnymi strzelcami drużyny byli Bogdan Wiśniewski (14 goli), Marian Dutkiewicz (11), Ireneusz Michalak (8), Ireneusz Lorenc (7) i Ryszard Kita (3). Po jednym golu zdobyli Zbigniew Skrzyński, Witold Synoradzki, Andrzej Piestrak, Henryk Liwowski, Andrzej Jeśmanowicz, Andrzej Szeroki. Dwa gole okazały się trafieniami samobójczymi.
 
Aby awansować, legniczanie musieli pokonać jeszcze jedną przeszkodę, zwyciężając dwumecz z mistrzem innej z grup klasy wojewódzkiej. 20 czerwca w Warszawie odbyło się losowanie par barażowych. Miedź trafiła na Czarnych Żagań. Pierwszy pojedynek zaplanowano na 26 czerwca 1977 roku w Żaganiu. Rewanż odbył się 3 lipca w Legnicy. Czarni byli wówczas zdecydowanie bardziej rozpoznawalnym w Polsce klubem niż Miedź. W sezonie 1964/1965 zespół z Żagania sensacyjnie dotarł do finału Pucharu Polski, eliminując m.in. Polonię Bytom, Pogoń Szczecin, Wisłę Kraków i Łódzki Klub Sportowy. Dopiero w finale sposób na Czarnych znalazł Górnik Zabrze. To w drużynie z obecnego województwa lubuskiego upatrywano więc faworyta dwumeczu.
 
- Sukces w Pucharze Polski Czarni odnieśli parę lat wcześniej i z nami mierzyła się już zupełnie inna drużyna. Ale patrząc przez pryzmat wcześniejszych sukcesów rzeczywiście w kraju zespół z Żagania mógł uchodzić za faworyta. Mieliśmy jednak dobre rozeznanie rywala. Przed meczami barażowymi jeździliśmy ich obserwować. Na papierze może byli faworytem, ale my się ich nie przestraszyliśmy, graliśmy swoją piłkę i w ogólnym rozrachunku byliśmy po prostu lepsi – wspomina trener Kazimierz Niemietiuk.
 
Legniczanie w Żaganiu pokazali się z dobrej strony. Na boisku zaznaczyli swoją przewagę, która uwidoczniała się choćby w statystykach. Np. w pierwszej połowie Miedź wywalczyła pięć kornerów, a gospodarze tylko dwa. Tuż po zmianie stron Stefan Dąbrowski z kilku metrów trafił w słupek. W 54 minucie ładny strzał głową Andrzeja Jeśmanowicza obronił bramkarz Czarnych. Jak czytamy w klubowej kronice, rywale grali bardzo ambitnie i żywiołowo, ale ustępowali Miedzi pod względem technicznym i taktycznym. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem bezbramkowym.
 
Remis na obcym terenie w nieco lepszej sytuacji stawiał Miedź, która na własnym boisku była niezwykle groźna, a do tego mogła liczyć na wsparcie oddanych kibiców. Nie dziwiło więc, że do rewanżu legniczanie podchodzili w optymistycznych nastrojach. Tym bardziej, iż w pierwszym meczu Miedź pokazała się z lepszej strony niż zespół z Żagania.
 
Mimo panujących upałów pojedynek o awans do III ligi wywołał wielkie zainteresowanie nad Kaczawą. Stadion pękał w szwach, na trybunach nie zabrakło też licznej grupy sympatyków drużyny z Żagania. Czarni postawili Miedzi trudne warunki. Oba zespoły miały swoje szanse, ale ostatecznie w regulaminowym czasie gry bramki nie padły. To oznaczało dogrywkę, rozgrywaną tak jak obecnie – dwie połowy po 15 minut. W niej również żadna z ekip nie zdołała rozstrzygnąć losów rywalizacji na własną korzyść. - Kibice byli wspaniali, na meczu zapełnił się cały stadion. Już po pierwszym spotkaniu myśleliśmy, że mamy awans. Byliśmy pewni, że wygramy na luzie, a okazało się, że potrzebowaliśmy nie tylko całego meczu i dogrywki, ale również rzutów karnych – mówi strzegący w tamtym czasie bramki legniczan Kazimierz Motylewski.
 
- Baraże były dla nas bardzo ciężką przeprawą. W pierwszym wyjazdowym meczu byliśmy zdecydowanie lepszą drużyną, posiadającą przewagę. Ale bramki paść nie chciały i ostatecznie skończyło się tam 0:0. Liczyliśmy, że na własnym boisku będzie nam zdecydowanie łatwiej, bo u siebie strzelaliśmy wtedy dużo bramek, więcej niż na wyjazdach. Mecz okazał się jednak wyjątkowo trudny. Na trybunach pojawiło się wówczas bardzo dużo ludzi, przyszło prawie 10 tysięcy widzów. Czarni nam się mocno postawili – zauważa trener Niemietiuk.
 
Emocje sięgnęły zenitu. O awansie zadecydować miał konkurs rzutów karnych. Pierwsi jedenastki wykonywali przyjezdni. Bohaterem próby nerwów okazał się bramkarz Miedzi. - Patrzyłem na nogę podstawną strzelającego, dzięki temu udawało mi się wyczuć to, jak będą uderzać. Decyzję dotyczącą rzucenia się w lewy, bądź prawy róg podejmowałem patrząc na but rywala. W tamtych czasach nie było tak jak obecnie, że wykonujący jedenastki zwlekają z oddaniem strzału patrząc się na bramkarza i dopiero w momencie, gdy golkiper się ruszy, to strzelają w drugi róg – zaznacza bramkarz Kazimierz Motylewski.
 
Golkiper Miedzi obronił aż trzy rzuty karne! - Tych karnych trochę w karierze obroniłem. Nie pamiętam ile ich było, ale od czasu do czasu zdarzało mi się bronić jedenastki. W Świdniku po trzech latach gry w III lidze awansowaliśmy do II ligi, w której się utrzymaliśmy. Zdobyłem tam dużo doświadczenia. Nie miałem wielkiego wzrostu, dlatego trener codziennie nakazywał mi, abym oddał dwieście skoków w piaskownicy. Ograniczenia wynikające z warunków fizycznych nadrabiałem skocznością. To procentowało w Miedzi, do której przyszedłem w wieku 28 lat. W tamtych czasach niektórzy uważali, że w takim wieku jest się już blisko końca kariery – dodaje Motylewski.
 
Do siatki rywali trafili natomiast Nowak, Wiśniewski i Dąbrowski. - To nie były łatwe mecze, ale byliśmy tak nastawieni, że każdy z nas był przekonany, że uda nam się awansować do III ligi. Udało nam się strzelić trzy jedenastki i cała Legnica mogła świętować. Byliśmy kolektywem. Nie baliśmy się ich, byliśmy po prostu pewni swojej wartości. Ta III liga nam się należała – mówi Bogdan Wiśniewski, strzelec jednego z rzutów karnych. -  Miedź była wiodącym klubem w mieście. Kibice czekali na taki awans. Atmosfera na stadionie była wspaniała. Fani naprawdę nas wspomagali i udało nam się – dodaje.
 
Miedź wygrała 3:2 i awansowała na trzeci poziom rozgrywkowy, zwany wówczas klasą międzywojewódzką. Na stadionie wybuchła euforia. W szale radości zawodnicy oraz kibice legniczan Motylewskiego znieśli do szatni na rękach! - Nieraz wspominam ten moment, gdy w górę podrzucali mnie kibice. To była wielka przyjemność. Nawet po tylu latach niektórzy wciąż mnie poznają. Kiedyś nawet ktoś mnie zaczepił i powiedział, że wtedy mnie podrzucał. To sympatyczne wspomnienia. Cały sezon kibice nas wspierali. Za bramką występował zespół muzyczny, który śpiewał o każdym zawodniku. To było bardzo miłe – podkreśla Motylewski.
 
W tamtym czasie awans do III ligi w Legnicy traktowany był jako wielki sukces, odniesiony w szóstym roku istnienia Klubu Sportowego Miedź. Jedenastka znad Kaczawy wreszcie zrealizowała marzenie swoich fanów. - Na awans zasłużył cały zespół. Był to poziom rozgrywkowy obecnej II ligi. Kaziu Motylewski stał się na tamte czasy gwiazdą. Przy szatni był podrzucany w górę przez kibiców. Zawsze bardzo miło wspominam tamten moment, bo był to mój pierwszy awans wywalczony z naszym klubem. Wtedy praktycznie zaczęła się historia Miedzianki – kończy Niemietiuk.
 
Fot. archiwum Muzeum Miedzi w Legnica, archiwum S. Dąbrowskiego
 
 
26.06.1977 
 
Czarni Żagań - Miedź 0:0 
 
Miedź: Motylewski - Rogala, Kita, Piestrak, Brzeziński, Dziopa, Wiśniewski, Michalak, Dąbrowski, Nowak, Jeśmanowicz 
 
 
3.07.1977 
 
Miedź - Czarni Żagań p.d. 0:0, k. 3:2 
 
Karne strzelone: Nowak, Wiśniewski, Dąbrowski
 
Karne nie strzelone: Rogala (obrona), Brzeziński (przestrzelił). Motylewski obronił trzy rzuty karne. 
 
Miedź: Motylewski - Rogala, Kita, Piestrak, Brzeziński, Dziopa (Moroch,46), Wiśniewski, Michalak, Dąbrowski, Nowak, Jeśmanowicz
 
 
 
Stefan Dąbrowski i trener Kazimierz Niemietiuk po karnych z Czarnymi.
 

Sponsorzy

Sponsor Główny:
https://votum-fh.pl/
Sponsor Strategiczny:
https://portal.legnica.eu/
Sponsor Techniczny:
https://www.adidas.pl/pilka_nozna
Sponsor Sprzętowy:
https://www.no10.pl/