Bohater Miedzi z meczu przeciwko Czarnym liczy, że pierwsza wygrana będzie dla legnickiej drużyny punktem zwrotnym w tej rundzie. – Trzeba wygrywać, a wtedy nie będziemy musieli oglądać się na innych – mówi Jakub Grzegorzewski, strzelec jedynej bramki w Żaganiu.
Trener Baniak twoje pojawienie się na boisku w meczu z Czarnymi Żagań nazwał wejściem smoka…
JAKUB GRZEGORZEWSKI: - Na pewno było to wejście smoka, bo zdobyłem bramkę na wagę wygranej. Zaraz po wejściu na boisko wbiegałem w pole karne z głębi pola i krzyknąłem do „Madeja”, on mnie widział, zagrał w moim kierunku bardzo dobrą piłkę zewnętrzną częścią stopy, obrońca nie zdążył do tego dośrodkowania, a ja dołożyłem głowę i piłka wpadła do siatki. Takie bramki są najlepsze!
To zwycięstwo jest dla Miedzi momentem przełomowym tej wiosny?
- Bardzo na to liczymy, bo do tej pory na pewno nie graliśmy tak, jak tego oczekujemy. Czeka nas jeszcze dużo pracy i walki, ale jeśli będziemy wygrywać, to styl nie jest taki ważny. Jak dla mnie, to każdy mecz może wyglądać tak, jak ten w Żaganiu, pod warunkiem, że będziemy wygrywali.
Po raz kolejny po słabej pierwszej połowie, w drugiej Miedź prezentuje się lepiej. Skąd te metamorfozy w przerwach?
- Nie wiem, rzeczywiście, jakoś nie możemy „odpalić” od pierwszych minut. Musimy się wszyscy zastanowić jak to poprawić przed kolejnym meczem, bo to nie może tak wyglądać. Przecież w Żaganiu w pierwszej połowie dopuściliśmy kilka razy do zagrożenia pod nasza bramką, na szczęście Andrzej Bledzewski jest w bardzo dobrej formie i dzięki niemu nie tracimy bramek.
Ostatnia kolejka rozgrywek pokazała, jak bardzo II liga jest nieprzewidywalna – zespoły z dołu tabeli remisowały z drużynami walczącymi o awans.
- Te wyniki bardzo nas cieszą, bo powoli dobijamy do czołówki. Jestem pewny, że nasi rywale jeszcze nie raz pogubią punkty. Ale my patrzymy przede wszystkim na siebie – wszystko jest w naszych rękach. Trzeba wygrywać, a wtedy nie będziemy musieli oglądać się na innych.