Kontuzja nosa Zbigniewa Zarzewskiego okazała się mniej groźna, niż początkowo sądzono. – Po badaniach w szpitalu okazało się, że nos jest tylko popękany i przekrzywiony, a przegroda lekko przesunięta. Już mi to wszystko naprostowali i nawet nie muszę nosić maski – mówi popularny „Zaki”, który jest już gotowy do meczu z Turem.
Po pauzach spowodowanych kontuzją i kartkami, pierwsza bramka w rundzie wiosennej, dająca Miedzi cenne zwycięstwo, musiała smakować wyjątkowo?
ZBIGNIEW ZAKRZEWSKI: - Ta runda nie układała się dotychczas po mojej myśli, jak nie kontuzja, to kartki… Już wcześniej mogłem wpisać się na listę strzelców, ale też brakowało trochę szczęścia. W Żaganiu było blisko – zdobyłem bramkę, ale sędzia dopatrzył się spalonego, a w Sosnowcu trafiłem w poprzeczkę. A teraz życie oddało (śmiech). Tak to jest, że jak się bardzo chce, jak się człowiek bardzo stara, to w końcu musi wpaść. W meczu z Kluczborkiem mieliśmy wiele okazji by pokonać bramkarza, ale długo utrzymywał się wynik bezbramkowy. Determinacja całej drużyny sprawiła, że strzeliliśmy w końcu gola na wagę zwycięstwa.
Jak ta bramka wyglądała z Twojej perspektywy?
- Piotrek Madejski miał piłkę na prawej nodze, „złamał” do środka i zagrał naszą koronkową akcję – wychodziłem na pierwszy słupek, bramkarz szykował się do złapania piłki, ale uprzedziłem go i wślizgiem, a dokładnie podeszwą buta, wepchnąłem piłkę do siatki.
Co z Twoim nosem? Kontuzja jest groźna?
- Rywale trafił mnie łokciem w twarz. Nie było to zagranie złośliwe, to było w ferworze walki. Przyszedł i przeprosił, tłumaczył mi, że mnie nie widział, ale przyznał, że faul był oczywisty. Tylko sędzia uznał inaczej i nawet nie gwizdnął… Po badaniach w szpitalu okazało się, że nos jest tylko popękany i przekrzywiony, a przegroda lekko przesunięta. Już mi to wszystko naprostowali i nawet nie muszę nosić maski (taka opcja była rozważana zaraz po odniesieniu przez zawodnika kontuzji – przyp. red.). Na pewno ten uraz nie spowoduje żadnej przerwy w mojej grze w najbliższych meczach.
Miedź została liderem II ligi, a do końca sezonu pozostało tylko pięć meczów. Jedyne czego teraz potrzeba, to utrzymać koncentrację na wysokim poziomie?
- Mam nadzieję, że z Kluczborkiem to był nasz przełomowy mecz, bo choć zostało pięć spotkań do końca sezonu, to awans możemy zapewnić sobie wcześniej. Musimy wygrać w Turku, potem zdobyć trzy punkty w meczu ze Zdzieszowicami i wówczas już trzy kolejki przed końcem rozgrywek naprawdę możemy być blisko I ligi.
W tej rundzie jesteś na cenzurowanym jeśli chodzi o żółte kartki…
- Wiem i naprawdę staram się na to uważać. Jestem typem zawodnika mocno walczącego na boisku, a sędziowie często karzą takich graczy kartkami. Szkoda tylko, że nie widzą, jak obrońcy rywali trzymają mnie za koszulkę i faulują przy stałych fragmentach albo jak zagrywają piłkę ręką w polu karnym…