Aktualności

Pierwsza połowa toczyła się w piorunującym tempie. Już w 4 minucie do prostopadłej piłki zagranej z głębi pola przez Daniela Ferugę wyszedł Wojciech Łobodziński, który popędził w pole karne i pewnym strzałem przy słupku nie dał szans Łukaszowi Skowronowi. Goście odpowiedzieli już dwie minuty później, gdy po rzucie rożnym piłkę do siatki z najbliższej odległości wepchnął Antoni Łukasiewicz i doprowadził do remisu. W 13 minucie Arka objęła prowadzenie, zdobywając kolejną bramkę po kornerze. Tym razem Aleksandra Ptaka pokonał Grzegorz Lech. Legniczanie zaciekle atakowali, ale przed przerwą nie zdołali wyrównać, choć na bramkę Arki strzelali Feruga, Adrian Cierpka czy Mateusz Szczepaniak. Ten ostatni w 40 minucie potężnie uderzył z 30 metrów, ale piłka poszybowała tuż nad poprzeczką.

 

W drugiej połowie Miedź cierpliwie rozgrywała piłkę w ataku i wreszcie wyrównała. W 58 minucie z rzutu wolnego w pole karne dośrodkował Feruga, bramkarz Arki piąstkował piłkę przed pole karne, a nadbiegający Woźniczka uderzył potężnie nie do obrony. Wydawało się, że legniczanie pójdą za ciosem, ale kolejnego gola zdobyli goście i to trzeci raz po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Tym razem do siatki trafił Marcjanik. Miedzi jednak nie podcięło to skrzydeł. W 77 minucie Łobodziński zagrał do Patryka Szymańskiego, a ten doprowadził do remisu 3:3. Już trzy minuty później ten sam zawodnik pięknym technicznym uderzeniem przelobował Skowrona i Miedź objęła prowadzenie 4:3. Wydawało się, że legniczanie dowiozą zwycięstwo do końca, ale w 81 minucie ręką w polu karnym zagrał Keon Daniel i sędzia wskazał na jedenasty metr, a Ptaka z rzutu karnego pokonał Antonio Calderon, który ustalił wynik na 4:4. – To był najlepszy mecz w naszym wykonaniu i z najsilniejszym jak dotychczas rywalem. Spotkanie stało na poziomie Ekstraklasy, a nie I ligi – podsumował trener Miedzi Wojciech Stawowy.

 

Co ciekawe, sędzia pokazał w tym meczu dwie czerwone kartki, ale tylko Arka kończyła mecz w osłabieniu po drugiej żółtej kartce dla Krzysztofa Sobieraja już w doliczonym czasie gry. Drugi żółty kartonik w meczu obejrzał także napastnik gospodarzy Mateusz Szczepaniak (w 83 minucie), ale było to już w momencie, gdy zszedł z boiska i przebywał na ławce rezerwowych. Popularny „Dziki” po bramce Szymańskiego na 4:3 dla Miedzi wbiegł na boisko, by cieszyć się z kolegami, co sędzia zinterpretował jako… niesportowe zachowanie.