Nasz zespół był nie do poznania w pierwszej połowie. Miedź mimo ogromnych chęci nie stworzyła zbyt wielu okazji pod bramką gości. Oni natomiast już w 19. minucie objęli prowadzenie po uderzeniu Mieszko Bulika z półobrotu. Ten sam zawodnik w 34. min. podwyższył na 2:0, wykorzystując sytuację oko w oko z legnickim bramkarzem. W Pierwszej części najlepszą sytuację do zdobycie kontaktowego gola miał Wiktor Małek, ale jego uderzenie głową po dośrodkowaniu z narożnika boiska minimalnie przeszło nad bramką TSP.
W drugiej połowie obraz gry diametralnie się zmienił. Obie drużyny miały swój plan, a legniczanie musieli jak najszybciej zdobyć gola kontaktowego. Udało się po 22 minutach. Tuchorski uderzył w zamieszaniu na bramkę, piłka jeszcze odbiła się od interweniującego obrońcy i wpadła do siatki. Dwie minuty później Szymon Głowiński potwierdził swoją snajperską klasę uderzając celnie z dystansu i dając Miedzi drugiego gola. Jak się okazało, był to ostatni gola w tym spotkaniu.
- Patrząc na liczbę strzałów jest ona zdecydowanie na korzyść Podbeskidzia. Nasz problem polegał na przedostaniu się w okolice pola karnego. Uważam, że czasami też szukaliśmy niepotrzebnych rozwiązań jak szukanie na siłę podań w pole karne lub próba tworzenia przewagi poprzez drybling, kiedy przeciwnik miał jeszcze asekurację. Natomiast przeciwnik szukał uderzeń z ponad 20 metrów i jak widać, opłaciło mu się to. My obudziliśmy się dopiero w około 60 minucie, gdzie strzeliliśmy dwa gole i mieliśmy szanse na kolejne. To niestety zdecydowanie za późno - podsumował mecz trener Jakub Grabowski.
Miedź Legnica - Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:3 (0:2)
Bramki: Tuchorski (62'), Głowiński(64’) - Bulik (19', 34'), Łoziński (48')
Miedź Legnica: Dróżdż - Potycz - Szwaczek - Garbaciak - Topolski - Duda - Małek - Laskowski (41’ Sarapata) - Tuchorski (70’ Sołek) - Cichowski (41’ Głowiński) - Jezierski (60’ Baranowski).
Fot. Bartek Hamanowicz