Aktualności

Klub

HISTORIA: brakuje tylko Bałuszyńskiego

17.09.2013, 10:19

buchaniewicz.jpgKiedy w sezonie 1988/89 piłkarze Miedzi uzyskali historyczny awans do ówczesnej II ligi nikt w najśmielszych oczekiwaniach nie łudził się, że w ciągu kilku najbliższych lat o klubie z Legnicy, będzie głośno. I to nie tylko w Polsce, ale również poza jej granicami.

Zdzisław Buchaniewicz z wielkim sentymentem wspomina okres, kiedy piłkarze nożni legnickiej Miedzi wyjechali do stolicy, aby zmierzyć się z Górnikiem Zabrze w finale piłkarskiego Pucharu Polski. Wieloletniego kibica naszego Klubu jednak w Warszawie zabrakło. Przede wszystkim dlatego, że miał do zrealizowania bardzo ważne zadanie na „miejscu”. W Legnicy. Buchaniewicz przyznaje się po latach jeszcze do jednego faktu, który nie pozwolił mu pojawić się podczas tego najważniejszego meczu, w ponad 40-letniej historii legnickiego Klubu. – Trochę się bałem jechać na finał do Warszawy. Miałem jakieś takie dziwne wewnętrzne przekonanie, że swoją osobą mogę przynieść naszym piłkarzom pecha – mówi wierny fan Miedzi.

Buchaniewicz miał fenomenalny kontakt z każdym z ówczesnych piłkarzy Miedzi. Dla niektórych był jak przyjaciel. Dla innych jak brat, ale byli i tacy, którzy traktowali go wręcz jak ojca. Nic zatem dziwnego, że dosłownie bał się oglądać na żywo konfrontację Miedzi z Górnikiem. Najogólniej rzecz ujmując nie chciał zdeprymować legnickich futbolistów. – Oni musieli być totalnie skupieni na meczu, a ja mogłem mieć na nich... zły wpływ – mówi z wrodzonym sobie poczuciem humoru. Absencja w Warszawie nie oznaczała bynajmniej, że nasz rozmówca tego meczu nie oglądał. Co to, to nie! Z wielkim zaangażowaniem obserwował zmagania podopiecznych trenera Jerzego Fiutowskiego dzięki telewizyjnemu przekazowi publicznej TV. – W tamtych latach Górnik Zabrze był, nie boję się użyć takiego stwierdzenia, potęgą naszej ligowej piłki nożnej. Dodając do tego, że mecz finałowy był sędziowany przez Michała Listkiewicza, a więc jednego z najbardziej znanych w historii rodzimego futbolu arbitrów oraz późniejszego prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej, to wszystko wyglądało jak... senne marzenie. W tym jednak przypadku owo marzenie się ziściło – mówi w nieco melancholijny sposób Zdzisław Buchaniewicz.

Ale tak jak w codziennym życiu każdego z nas, tak i w przypadku meczu sprzed dwudziestu jeden lat, o marzenia trzeba było powalczyć. Areną tej walki był, 24 czerwca 1992 roku, stadion Wojska Polskiego w Warszawie. Batalia Miedzi z Górnikiem nie rozpoczęła się dla naszych piłkarzy „kwitnąco”. Już w 9. minucie meczu, 24-letni wówczas Piotr Jegor będący wychowankiem Górnika Knurów, pokonał Dariusza Płaczkiewicza. To właśnie były osiemnastokrotny reprezentant Polski próbował wybić piłkarzom Miedzi jakiekolwiek szanse na historyczny, spektakularny sukces. Zresztą Jegor był tylko jednym z bardzo silnych ogniw zabrzańskiego Górnika z 1992 roku. Poza nim trener pierwszoligowców – Jan Kowalski, desygnował do gry w pierwszej jedenastce Marka Bębna, Marka Piotrowicza, Tomasza Wałdocha, Grzegorza Dziuka, Krzysztofa Zagórskiego, Dariusza Kosełę, Ryszarda Stańka, Mieczysława Agafona, Ryszarda Krausa i Henryka Bałuszyńskiego. Poza tym w meczu tym, w barwach Górnika, wystąpili: Jacek Grembocki (od 76 minuty) i Andrzej Orzeszek (od 88 minuty). Legniczanie nie poddali się i z wielkim zaangażowaniem walczyli do samego końca. I w końcu opłaciło się...

Niestety, w gronie piłkarzy, którzy wystąpili w tym pamiętnym spotkaniu w zabrzańskiej drużynie, nie ma już Henryka Bałuszyńskiego. Popularny „Balu” zmarł nieoczekiwanie na rozległy zawał serca 1 marca ubiegłego roku. Miał 39 lat.        

c.d.n.

* Zdzisław Buchaniewicz, wieloletni kibic i przyjaciel legnickiego futbolu.


Sponsorzy

Sponsor Główny:
https://votum-fh.pl/
Sponsor Strategiczny:
https://portal.legnica.eu/
Sponsor Techniczny:
https://www.adidas.pl/pilka_nozna
Sponsor Sprzętowy:
https://www.no10.pl/