Historia

Największy legnicki klub sportowy powstał 14 września 1971 roku, gdy walne zgromadzenie zmieniło statut i nazwę klubu Międzyzakładowy Związkowy Klub Sportowy w Legnicy na Klub Sportowy Miedź w Legnicy oraz powołało pierwszy zarząd. Tak zrodziła się Miedź, która w 1992 roku sięgnęła po Puchar Polski, a w sezonie 2017/2018 wywalczyła historyczny awans do najwyższej klasy rozgrywkowej w kraju.

Jak czytamy w klubowej kronice, do czasu powstania Klubu Sportowego Miedź Legnica sytuacja sportu wyczynowego na terenie miasta była wręcz katastrofalna. Założeniem funkcjonowania Międzyzakładowego Związkowego Klubu Sportowego Legnica było finansowanie sportowego bytu poprzez wszystkie legnickie zakłady pracy. W praktyce okazało się to zadaniem niewykonalnym, co skutkowało zadłużaniem się i narastającym kryzysem posiadającego wówczas dziesięć sekcji klubu.



28 lipca 1971 roku z inicjatywy zarządu MZKS-u doszło do spotkania środowisk społeczno-politycznych i sportowych Legnicy, podczas którego zapadła decyzja o reorganizacji wielosekcyjnego klubu MZKS Legnica. Wsparcie nowopowstałej Miedzi zadeklarowały największe wówczas legnickie zakłady pracy, takie jak huta Miedzi, ZM „Legmet” i Fabryka Przewodów Nawojowych. Miedź przejęła będące w trakcie rozgrywek sekcje piłki nożnej (liga okręgowa seniorów i juniorów oraz klasa „B” seniorów), boksu (liga międzywojewódzka), piłki ręcznej (liga międzywojewódzka seniorów i klasa „A” juniorów) oraz koszykówki (liga okręgowa seniorów i juniorów). Pozostałe sekcje dawnego MZKS-u zostały zlikwidowane lub przekazane do innych legnickich klubów.

To wszystko dokonało się już w trakcie walnego zgromadzenia 14 września 1971 roku, podczas którego zmieniono statut i nazwę klubu Międzyzakładowy Związkowy Klub Sportowy w Legnicy na Klub Sportowy „Miedź” w Legnicy. W skład pierwszego zarządu weszli Witold Grabowski (prezes), Franciszek Kowalski (wiceprezes), Roman Bury (wiceprezes), Henryk Jędrysiak (wiceprezes), Leon Ortyl (skarbnik), Michał Sakowski (sekretarz), Józef Spyra (kierownik sekcji piłki nożnej), Zygmunt Wierzbowski (zastępca kierownika SPN), Jerzy Szałkowski (kierownik sekcji koszykówki), Adam Kozłowski, Bogdan Król, Witold Nowak, Andrzej Makuch, Józef Buzon, Tadeusz Baczyński, Roman Kozłowski, Ferdynand Humen, Franciszek Kubowski (kierownik sekcji piłki ręcznej), Ryszard Ponachajba (kierownik sekcji boksu), Konstanty Szamreta.

W tym składzie zarząd funkcjonował jedynie do sierpnia 1972 roku i rezygnacji prezesa Witolda Grabowskiego, który objął funkcję przewodniczącego Frontu Jedności Narodu dla miasta i powiatu Legnica. 1 sierpnia 1972 roku prezesem Klubu Sportowego „Miedź” wybrano Franciszka Kowalskiego, a zarząd klubu uzupełnili Józef Spyra (wiceprezes ds. sportowych), Bartłomiej Zaleski (wiceprezes ds. organizacyjnych), Ryszard Ponachajba (wiceprezes ds. finansowych), Leon Ortyl (skarbnik), Michał Sakowski (sekretarz), Tadeusz Rutkowski (kierownik sekcji piłki nożnej), Zenon Hołówko (kierownik sekcji bokserskiej), Mieczysław Matysiak (kierownik sekcji piłki ręcznej), Jerzy Szałkowski (kierownik sekcji koszykówki), Witold Peskowski (kierownik sekcji tenisa ziemnego), Franciszek Kubowski (opiekun sekcji piłki ręcznej), Stanisław Starak, Józef Buzon, Tadeusz Baczyński, Zygmunt Wierzbowski, Adam Kozłowski, Konstanty Szamreta, Tadeusz Janiszewski, Roman Bury, Henryk Jędrysiak.

Kolejną ważną w historii Miedzi datą jest 3 grudnia 1971 roku. Wówczas wpisano statut klubu do rejestru w Urzędzie Spraw Wewnętrznych Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej we Wrocławiu. Co ważne, KS „Miedź” Legnica nie został zapisany pod własnym, nowym numerem, a jedynie dopisany do numeru przydzielonego w 1967 r. MZKS-owi (nr 2061). To oznacza, że de facto doszło do przerejestrowania klubu. Potwierdza to, iż Miedź była bezpośrednim spadkobiercą i kontynuatorem historii legnickiego MZKS-u. „Miedzianka” przejęła też wszelkie aktywa i pasywa poprzednika. Wciąż była też członkiem Federacji Sportowej Hutnik. Klub przyjął za datę powstania rok 1971, jednak posiada pełne prawo do utożsamiania się z tradycją założonego cztery lata wcześniej MZKS-u.



Nowe otwarcie w historii legnickiego sportu miało być pierwszym krokiem w budowie wielosekcyjnego klubu na solidnych fundamentach. 9 marca 1972 roku zarząd Miedzi włączył do klubu sekcję tenisa ziemnego, działającą do tej pory jako sekcja społeczna przy ZM „Legmet”. Ponadto zakłady opiekuńcze pod swe skrzydła przejęły zaniedbane obiekty sportowe. Huta Miedzi zaopiekowała się stadionem w Parku Miejskim, a ZM „Legmet” halą sportową.

W sezonie 1971/1972 trenerem legniczan został czechosłowacki szkoleniowiec Josef Stanko. Miedź występowała wówczas w złożonej z 13 zespołów grupie I ligi okręgowej, rozgrywając 24 spotkania: Miedź – Pogoń Oleśnica 2:1, Miedź – Pafawag Wrocław 5:0, Włókniarz Kudowa – Miedź 0:2, Miedź – PKS Odra Wrocław 0:0, Zagłębie Ib Wałbrzych – Miedź 7:0, Miedź – Hutnik Szczytna 2:0, Miedź – Polar Zakrzów 4:1, Miedź – Polonia Świdnica 3:1, Śląsk Ib Wrocław – Miedź 1:0, Miedź – Rokita Brzeg Dolny 2:3, Miedź – Ślęza Wrocław 1:1, Nysa Kłodzko – Miedź 2:1 (jesień 14 pkt, bramki 22:17), Pogoń – Miedź 2:3, Pafawag – Miedź 3:1, Miedź – Włókniarz 1:0, PKS Odra – Miedź 2:1, Miedź – Zagłębie Ib 1:0, Hutnik – Miedź 1:0, Polar – Miedź 1:1, Polonia – Miedź 0:0, Miedź – Śląsk Ib 1:3, Rokita – Miedź 2:1, Ślęza – Miedź 3:0, Miedź – Nysa 1:0 (wiosna 10 pkt, bramki 11:17). Ostatecznie swój premierowy sezon Miedź zakończyła na szóstej pozycji na czwartym poziomie rozgrywkowym z 24 punktami uzyskanymi za 10 zwycięstw, 4 remisy i 10 porażek oraz bilansem bramkowym 33:34. Awans do III ligi uzyskała wówczas PKS Odra Wrocław, która po trzech barażowych meczach pokonała mistrza grupy II Bielawiankę Bielawa. Z kolei rezerwy Miedzi zajęły drugie miejsce w klasie B, ustępując Victorii Rzeszotary. Juniorzy zdobyli wicemistrzostwo ligi juniorów, plasując się za Turowem Zgorzelec.

Pierwszy znaczący sukces drużyna znad Kaczawy odniosła w sezonie 1976/1977. Zespół dowodzony przez trenera Kazimierza Niemietiuka po raz pierwszy w historii klubu wywalczył przepustkę do wyższej klasy rozgrywkowej w sportowej rywalizacji. Legniczanie zdominowali rozgrywki, w 26 meczach odnieśli 22 zwycięstwa, notując 4 remisy, przy imponującym bilansie bramkowym 93:13. U siebie zespół znad Kaczawy odniósł komplet wygranych (bramki 71:7!). Na wyjeździe Miedź również zanotowała imponujący bilans spotkań 9-4-0 (bramki 22:6). Niejako po drodze podopieczni trenera Kazimierza Niemietiuka w derbach Legnicy rozbili 9:0 Konfeks oraz zanotowali rekordową w historii klubu ligową wygraną z Odlewnikiem Gromadka. Sezon z 22 ligowymi golami zakończył Stefan Dąbrowski, a 20 trafień uzyskał Jerzy Nowak. Kolejnymi strzelcami drużyny byli Bogdan Wiśniewski (14 goli), Marian Dutkiewicz (11), Ireneusz Michalak (8), Ireneusz Lorenc (7) i Ryszard Kita (3). Po jednym golu zdobyli Zbigniew Skrzyński, Witold Synoradzki, Andrzej Piestrak, Henryk Liwowski, Andrzej Jeśmanowicz, Andrzej Szeroki. Dwa gole okazały się trafieniami samobójczymi. 

Aby awansować, legniczanie musieli pokonać jeszcze jedną przeszkodę, zwyciężając dwumecz z mistrzem innej z grup klasy wojewódzkiej. 20 czerwca w Warszawie odbyło się losowanie par barażowych. Miedź trafiła na Czarnych Żagań. Pierwszy pojedynek zaplanowano na 26 czerwca 1977 roku w Żaganiu. Rewanż odbył się 3 lipca w Legnicy. Czarni byli wówczas zdecydowanie bardziej rozpoznawalnym w Polsce klubem niż Miedź. W sezonie 1964/1965 zespół z Żagania sensacyjnie dotarł do finału Pucharu Polski, eliminując m.in. Polonię Bytom, Pogoń Szczecin, Wisłę Kraków i Łódzki Klub Sportowy. Dopiero w finale sposób na Czarnych znalazł Górnik Zabrze. To w drużynie z obecnego województwa lubuskiego upatrywano więc faworyta dwumeczu. 

Legniczanie w Żaganiu pokazali się z dobrej strony. Na boisku zaznaczyli swoją przewagę, która uwidoczniała się choćby w statystykach. Np. w pierwszej połowie Miedź wywalczyła pięć kornerów, a gospodarze tylko dwa. Tuż po zmianie stron Stefan Dąbrowski z kilku metrów trafił w słupek. W 54 minucie ładny strzał głową Andrzeja Jeśmanowicza obronił bramkarz Czarnych. Jak czytamy w klubowej kronice, rywale grali bardzo ambitnie i żywiołowo, ale ustępowali Miedzi pod względem technicznym i taktycznym. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem bezbramkowym. 

Remis na obcym terenie w nieco lepszej sytuacji stawiał Miedź, która na własnym boisku była niezwykle groźna, a do tego mogła liczyć na wsparcie oddanych kibiców. Nie dziwiło więc, że do rewanżu legniczanie podchodzili w optymistycznych nastrojach. Tym bardziej, iż w pierwszym meczu Miedź pokazała się z lepszej strony niż zespół z Żagania. Mimo panujących upałów pojedynek o awans do III ligi wywołał wielkie zainteresowanie nad Kaczawą. Stadion pękał w szwach, na trybunach nie zabrakło też licznej grupy sympatyków drużyny z Żagania. Czarni postawili Miedzi trudne warunki. Oba zespoły miały swoje szanse, ale ostatecznie w regulaminowym czasie gry bramki nie padły. To oznaczało dogrywkę, rozgrywaną tak jak obecnie – dwie połowy po 15 minut. W niej również żadna z ekip nie zdołała rozstrzygnąć losów rywalizacji na własną korzyść. 

Emocje sięgnęły zenitu. O awansie zadecydować miał konkurs rzutów karnych. Pierwsi jedenastki wykonywali przyjezdni. Bohaterem próby nerwów okazał się bramkarz Miedzi, który ostatecznie obronił aż trzy rzuty karne! Do siatki rywali trafili natomiast Nowak, Wiśniewski i Dąbrowski. Miedź wygrała 3:2 i awansowała na trzeci poziom rozgrywkowy, zwany wówczas klasą międzywojewódzką. Na stadionie wybuchła euforia. W szale radości zawodnicy oraz kibice legniczan Motylewskiego znieśli do szatni na rękach! 

 
Fot. archiwum Muzeum Miedzi w Legnica 

Po spadku Miedzi do klasy okręgowej, na początku 1982 r. podjęto uchwałę, że od sezonu 1982/83 w miejsce do tychczasowych czterech grup III ligi powstanie ich osiem. W tej sytuacji z klasy okręgowej awans mieli uzyskać ich mistrzowie. Ponieważ w grupie Miedzi z zespoła mi z województwa legnickiego rywalizowały drużyny z jeleniogórskiego, awans przysługiwać miał nie tylko zwycięzcy grupy, ale także najlepszej ekipie z drugie go województwa. Jeśli wygranym okazałby się zespół z województwa legnickiego, to drugie premiowane miejsce przypaść musiało reprezentantowi wojewódz twa jeleniogórskiego. 

Trener Kazimierz Niemietiuk musiał zbudować nową drużynę, w której rozpoczęła się wymiana pokoleniowa. Kilka tygodni przed zakończeniem rozgrywek PZPN zdecydował ostatecznie, że awans do III ligi oprócz zwycięzcy grupy uzyskają także dwa kolejne zespoły, po jednym z każdego województwa. Była to dobra wiadomość dla Miedzi, która znajdowała się tuż za Chrobrym Głogów i po 23 kolejkach miała 5 punktów przewagi nad innym przedstawicielem województwa legnickiego – Stalą Chocianów. W końcówce sezonu zawodnicy Niemietiuka kontrolowali sytuację, wygrywając niemal wszystkie spotkania. Jedyna strata punktu miała miejsce na boisku lidera z Głogowa. W ostatnim meczu ligowym Miedzianka pokonała 4:0 Orła Lubawka, a wszystkie bramki należały do Andrzeja Jeśmanowicza. Wyczyn ten pozwolił zdobyć mu tytuł najlepszego strzelca jeleniogórsko-legnickiej klasy okręgowej. W sezonie uzyskał 20 trafień. Taką samą liczbą goli mógł się pochwalić Jan Bęben z Chrobrego. Za nimi w klasyfi kacji uplasowali się: Romuald Kujawa z rezerw Zagłębia Lubin (13 bramek), Andrzej Dymek ze Stali Chocianów (12), Leszek Musiał (11) i Jerzy Brzyszcz (10) z Miedzi.

   

Po kolejnym spadku i nieudanej próbie szybkiego powrotu na trzeci poziom rozgrywkowy w kraju na stanowisko szkoleniowca "Miedzianki" ponownie powołano Kazimierza Niemietiuka, który dwukrotnie (w 1977 i 1982 r.) wprowadził klub do III ligi. Jego asystentem został Kazimierz Motylewski, kończący tym samym karierę bramkarską. Po wygranym meczu 22 kolejki z Włókniarzem Mirsk, mając w zanadrzu zaległe spotkanie z Zametem Przemków, legniczanie świętowali zasłużony awans do III ligi. Legnicko-jeleniogórską okręgówkę w sezonie 1984/1985 zdominowały kluby z województwa legnickiego. Miedź zajęła 1 miejsce z 45 punktami, notując tylko jedną przegraną z Olszą Olszyna (już po zapewnieniu sobie promocji). Na kolejnych miejscach znalazły się Górnik Polkowice (36 pkt), Kuźnia Jawor (34) i Zamet Przemków (27). Po awansie do III ligi w sezonie 1984/1985 Miedź już nigdy nie spadła poniżej trzeciego poziomu rozgrywkowego w kraju. 

 
Na zimowym obozie. U góry od lewej: Niemietiuk (trener), Motylewski (asystent trenera), Nedwidek, Grygorcewicz, Pietruszka, Dziopa, Kisiel. Na dole od lewej: Bielawski, Kowalski, Bilewicz, Jeśmanowicz 

Po dwóch wicemistrzostwach dolnośląskiej grupy III ligi z rzędu (od legniczan lepsi okazali się kolejno Zagłębie Wałbrzych i Moto-Jelcz Oława), przed sezonem 1988/1989 nad Kaczawą postawiono wszystko na jedną kartkę. W roli szkoleniowca Miedzi zatrudniono Antoniego Konsewicza, który w dorobku miał m.in. awans na zaplecze elity z Chrobrym Głogów w sezonie 1983/1984. Natomiast zespół wzmocnili m.in. późniejsi bohaterowie finału Pucharu Polski Grzegorz Kochanek i Andrzej Cymbała czy golkiper Paweł Primel, który również zapisał piękny rozdział na kartach historii legnickiego klubu. W rundzie wiosennej zespół zasilił zaś Dariusz Baziuk.

Legniczanie równe tempo utrzymywali przez całe rozgrywki, jednak kilka strat punktów w rundzie wiosennej sprawiło, że do walki o awans włączył się Chrobry Głogów, który znał już smak II ligi, z której spadł dwa sezony wcześniej. Na trzy kolejki przed końcem rozgrywek oba zespoły zmierzyły się w Legnicy. Goście wygrali 1:0, a decydującego gola zdobył Mirosław Prokop, który po sezonie trafił do Miedzi. Wynik spotkania oznaczał, że przewaga legniczan w tabeli wynosiła już tylko dwa oczka. W następnej kolejce głogowianie zniwelowali stratę do punktu, wygrywając za trzy oczka (ówczesny regulamin przewidywał, iż za wygraną różnicą jednej lub dwóch bramek przyznawano dwa punkty, a za zwycięstwo różnicą trzech goli otrzymywało się dodatkowe oczko). To oznaczało, że aby zapewnić sobie awans bez oglądania się na rywali, Miedź w ostatniej kolejce musiała zwyciężyć różnicą co najmniej trzech goli. Tak też się stało. Podopieczni trenera Konsewicza rozbili 5:0 Ostrovię Ostrów Wielkopolski i mogli świętować zwycięstwo w III lidze. Zespół zakończył rozgrywki z 17 zwycięstwami, 5 remisami i 4 porażkami, 45 punktami w tabeli i bilansem bramek 51:15.

   
Piłkarze Miedzi przed meczem z Chrobrym Głogów w sezonie 1988/1989. Fot. Z. Buchaniewicz

Pech chciał, że akurat w sezonie 1988/1989 piłkarska centrala zdecydowała się z dwóch drugoligowych grup stworzyć jedną. To oznaczało, że zwycięstwo w III lidze wcale nie dawało przepustki na drugi poziom rozgrywkowy w kraju. By uzyskać promocję, należało pokonać jeden z zespołów z miejsc 7-10 w jednej z grup II ligi. Legniczanie wylosowali ósmego w swojej grupie Górnika Knurów, który w dwóch poprzednich sezonach również grał w barażach. Tyle, że o awans do I ligi… Faworyta wskazać nie było więc trudno i  z pewnością nie byli nim piłkarze Miedzi. W zespole z Knurowa występowało kilku doświadczonych graczy, z pierwszoligową przeszłością, a sam górnośląski klub blisko współpracował z ówczesnym brązowym medalistą mistrzostw Polski Górnikiem Zabrze. Za legniczanami przemawiał jednak głód sukcesu, na który miasto czekało właściwie od momentu założenia Miedzi w 1971 roku.

Pierwsze starcie odbyło się 24 czerwca 1989 roku na Górnym Śląsku. Wyrafinowani, doświadczeni gracze z Knurowa być może zlekceważyli rywali. Nie mogli jednak wiedzieć, że w nad Kaczawą rodzi się drużyna, która za trzy lata wzniesie w górę jedno z dwóch najważniejszych trofeów w polskiej piłce klubowej, a następnie godnie zaprezentuje się w starciu o stawkę z jedną z najlepszych wówczas europejskich drużyn. Legniczanie na boisku pokazali prawdziwy charakter, nieustępliwość i wielką ambicję. Wszelkie braki nadrabiali wspaniałą sportową postawą, przysłowiowym „gryzieniem trawy”. Mecz zresztą znakomicie ułożył się dla Miedzi, bowiem już w 8 minucie Robert Bzdyk po rzucie rożnym pokonał golkipera rywali Krystiana Sulskiego. Legniczanie mogli więc skupić się na zabezpieczeniu dostępu do własnej bramki i wyprowadzaniu groźnych, szybkich kontrataków. Knurowianie byli bezradni przy dobrze spisującej się defensywie zespołu trenera Konsewicza. Po przerwie padły jeszcze dwie bramki. W 70 minucie prowadzenie Miedzi podwyższył Robert Muranowicz, wykorzystując jedenastkę po faulu na szarżującym w polu karnym Grzegorzu Kochanku. W 82 minucie bramkę kontaktową, również z „wapna”, uzyskał Rajmund Krettek. Na więcej gospodarzy nie było już stać.

Do rewanżu zespół z Górnego Śląska podszedł pewny swego. Doskonale znany na Dolnym Śląsku szkoleniowiec rywali Erwin Wojtyłko, który do II ligi wprowadzał Kryształ Stronie Śląskie i Piasta Nowa Ruda, był pewny swego. Sympatycy Miedzi wierzyli jednak w awans swoich ulubieńców. Stadion w Parku Miejskim pękał w szwach. Mimo niesprzyjających warunków atmosferycznych i poprzedzającego spotkanie deszczu, na trybunach zasiadło około 10 tysięcy widzów! Wsparcie trybun poprowadziło legniczan do ataku. Ekipa trenera Konsewicza ruszyła do przodu od pierwszego gwizdka i zdominowała boiskową sytuację w pierwszej połowie. Niestety liczne okazje nie przyniosły bramek, co powodowało, że po przerwie licznie zgromadzoną publikę czekały spore emocje. W drugiej połowie mecz się wyrównał, a oba zespoły poszły na wymianę ciosów. Górnik nie miał już nic do stracenia, by przedłużyć drugoligowy byt musiał zaatakować. Biało-zielono-czarni swego dopięli dopiero w 88 minucie, gdy do siatki trafił Piotr Klimek.

To dla Górnika i tak było za mało. Po ostatnim gwizdku legnicki obiekt wybuchł w wielkim szale radości. Obok Miedzi do złączonej w jedną grupę II ligi awansowały tylko Stal Stocznia Szczecin i Siarka Tarnobrzeg. Górnik, a obecnie Concordia Knurów, już nigdy nie wrócił na drugi poziom rozgrywkowy w kraju. Dla Miedzi Legnica rozpoczynał się właśnie jeden z piękniejszych okresów w historii klubu. Miasto wreszcie doczekało się upragnionego poziomu centralnego i rywalizacji z uznanymi piłkarskimi markami. 

  
Legnica świętuje historyczny awans. Fot. Z. Buchaniewicz

Pomału rodziła się drużyna, która w 1992 roku sięgnęła po Puchar Polski pod wodzą Jerzego Fiutowskiego. Dla zespołu znad Kaczawy był to najważniejszy występ w historii. Mobilizacja w Legnicy była ogromna. - Przed finałem byliśmy na małym zgrupowaniu, takim bardzo rodzinnym, nad jeziorem. Było tam niesamowicie. Byliśmy jedną wielką rodziną. Mimo, że trener miał swój charakter i twardą rękę – wspominał Dariusz Płaczkiewicz, bramkarz 50-lecia Miedzi. – W nocy przed samym spotkaniem chyba w ogóle się nie spało. Otoczka finału była zupełnie inna niż w przypadku pozostałych meczów. Po starciu z Szombierkami Bytom zostaliśmy na jedną noc na Górnym Śląsku. Doszło do jakiegoś niedopatrzenia i na boisko treningowe musieliśmy wchodzić przez płot, bo ktoś nie otworzył bramek. Przy przechodzeniu doznałem lekkiej kontuzji, naciągnąłem pachwinę. Do wtorku zastanawialiśmy się czy będę gotowy do gry. Walczyliśmy z czasem, bym mógł wystąpić w finale. Może adrenalina, może wielka chęć gry pomogła – dodawał.

Zdecydowanym faworytem finałowego pojedynku byli czternastokrotni mistrzowie Polski, którzy wówczas wciąż należeli do krajowego topu. Sezon 1991/1992 zabrzanie zakończyli na czwartej pozycji w elicie, ze stratą zaledwie oczka do GKS-u Katowice, który sięgnął po wicemistrzostwo. Rok wcześniej to Górnik kończył rozgrywki ze srebrem. W składzie utytułowanego rywala z Górnego Śląska nie brakowało uznanych nazwisk. Legniczanie nie mieli natomiast nic do stracenia.

Z perspektywy czasu wydaje mi się, że nie było u nas takiego myślenia, że wejdziemy do finału i mamy puchar. Samo wejście do finału sprawiało, że już zapisaliśmy się w historii. Ale tę historię można przecież tworzyć dalej. W drodze na mecz nie trzeba było nas mobilizować. Tym bardziej, że trochę nieszczęśliwie przegraliśmy szansę awansu do ekstraklasy. Zostały trzy dni do finału i każdy o nim myślał. Nie ma co ukrywać, że byliśmy też zestresowani. Grając przeciwko takiemu zespołowi, na takim poziomie, a jeszcze do tego był to finał, telewizja, Warszawa… - opowiadał Daniel Dyluś, król strzelców tamtej edycji Pucharu Polski. 

Spotkanie zaplanowano na środę 24 czerwca 1992 roku o godz. 20:05. Pora meczu związana była z transmisją telewizyjną. Mecz rozgrywano dokładnie trzy lata po sensacyjnym zwycięstwie Miedzi w pierwszym meczu barażowym o awans do ówczesnej II ligi z Górnikiem Knurów. Oba górnicze kluby zresztą współpracowały ze sobą w tamtym okresie. Kilku graczy Miedzi doskonale pamiętało tamten pojedynek. Zawody w stolicy sędziował Michał Listkiewicz, późniejszy prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej. 

W naszych rozmowach jednoznacznie przewijało się to, że mamy szansę coś osiągnąć i zapisać się w historii piłki nożnej, jako jedni z nielicznych drugoligowców sięgających po puchar. Ale też w historii tego klubu. Wyszliśmy na ten mecz lekko wystraszeni. Swoje zrobiły emocje, przeciwnik i stawka – zauważał Dyluś.

Sympatyków obu finalistów ulokowano w przeciwległych sektorach za bramkami. Na trybunie honorowej zasiadła śmietanka polskiego futbolu. Spotkanie oglądali m.in. Włodzimierz Lubański, Roman Kosecki, Jacek Gmoch czy Andrzej Strejlau. Niemal cała Legnica - nie licząc grupy fanów, którzy udali się na finał do Warszawy – zasiadła przed telewizorami. To miał być wielki dzień Miedzi i rzeczywiście takim był!

Doszliśmy tak daleko… Na pewno na początku była jakaś trema. Graliśmy przeciwko wielkiemu klubowi, wielkim piłkarzom. Skreślano nas. Już po spotkaniu dowiedzieliśmy się, że Górnik praktycznie świętował przed meczem. Mieli przygotowane szampany. Na początku zabrzanie mieli przewagę – wspominał Piotr Przerywacz, defensor jedenastki 50-lecia Miedzi.

Przy pierwszym uderzeniu z rzutu wolnego Piotr Jegor trafił w mur, jednak kolejna próba pomocnika w 9 minucie znalazła drogę do siatki. – Początek był dla mnie trudny. Sam oglądając tę sytuację jestem niezadowolony z interwencji. Trener dał temu upust w szatni. W przerwie usłyszałem sporo ostrych słów. Z czasem mogę przyznać, że szkoleniowiec miał rację, bo moje zachowanie nie było zbyt dobre. Pewnie przyszły myśli w początkowych minutach, że pierwszy raz jesteśmy pokazywani w telewizji, że zaczyna się źle, a może być jeszcze gorzej i z każdą sytuacją może być trudniej. Czułem się winny – mówił Płaczkiewicz.

W mojej głowie po tej bramce emocje opadły. Te złe emocje, które mogły mnie deprymować. Było już 0:1, więc realizował się scenariusz napisany zgodnie z teoretyczną klasą zespołów. Kontaktując się na boisku stwierdziliśmy, że nie mamy nic do stracenia. Powalczymy i spróbujemy coś odrobić - dopowiadał Dyluś.

Pięć minut później Jegor znów spróbował ze stałego fragmentu, ale tym razem futbolówka poszybowała nad poprzeczką. Wraz z upływem minut coraz śmielej do głosu zaczęli dochodzić legniczanie, którzy już w końcówce pierwszej połowy stworzyli sobie kilka dogodnych sytuacji. – Byliśmy dobrze przygotowani. Górnik był już chyba trochę po sezonie i na pewno nie był w najwyższej dyspozycji. Z każdą minutą byliśmy lepsi – zaznaczał bramkarz 50-lecia Miedzi. 

Po przewie dobrą okazję miał Ryszard Kraus, ale Dariusz Płaczkiewicz był na posterunku. Niedługo później w boczną siatkę trafił Ryszard Staniek. Podopieczni trenera Jerzego Fiutowskiego opanowali środek pola. – Górnik w drugiej połowie nie stwarzał sobie wielu sytuacji. Udało mi się obronić strzał z dobitką, dwa strzały w jednej akcji. To był kluczowy moment, gdy wróciła mi wiara w siebie, minął niepokój – zauważał golkiper Miedzi. Swoje okazje na gola mieli Tadeusz Gajdzis i Artur Wójcik. W 82 minucie indywidualną akcję przeprowadził Dariusz Baziuk, kończąc pięknym strzałem. – I stał się cud. Ja to co zrobił Darek nazywałem cudem. Trenowałem z nim kilka lat. Miał bajeczną technikę, zmysł, drybling, ale nie miał lewej nogi. Jak gość strzela lewą nogą bramkę z tylu metrów i to nie jakiemuś bramkarzowi z klasy A, nie uwłaczając godności golkiperowi z niższej ligi, podczas takiego meczu i z takiej odległości, to jest to cud – barwnie opisywał napastnik jedenastki 50-lecia Miedzi.

- Piłka idealnie mu podskoczyła na nierówności, a jego mała stopa idealnie zmieściła się pod futbolówką. Piłka dostała takiej paraboli lotu, że Marek Bęben był bez szans. Chwała Darkowi, że swoją wieloletnią dobrą grę w barwach Miedzi Legnica podsumował tą bramką – wspominał Płaczkiewicz.

Do końca spotkania inicjatywa należała do Miedzi, która próbowała rozstrzygnąć losy rywalizacji jeszcze przed serią jedenastek. W 95 minucie Dariusz Dziarmaga znalazł się sam na sam z bramkarzem Górnika, ale trafił prosto w Bębna. Po strzale Marcina Cilińskiego golkiper zabrzan odbił piłkę na słupek. Rywale odpowiedzieli niecelnym strzałem Krausa. Bramki już nie padły. - W dogrywce praktycznie nie miałem już nic do roboty, bo nasza dominacja była wyraźna – nie krył Płaczkiewicz. 

- Zatryumfowało nasze przygotowanie fizyczne. Odezwały się nasze zimowe obozy. W dogrywce dominowaliśmy zarówno fizycznie, jak i piłkarsko. Brakowało jednak postawienia kropki nad „i”, żeby zakończyć rywalizację – oceniał Dyluś. O wszystkim zadecydować miał więc konkurs rzutów karnych. 

Jako pierwszy do piłki podszedł Piotr Jegor, dając prowadzenie Górnikowi. Do wyrównania pewnym strzałem doprowadził Daniel Dyluś. – Karne ćwiczyliśmy od marca. Mocno koncentrowaliśmy się na tym po każdym treningu, mimo, że nie byliśmy jeszcze na tak dalekim pucharowym etapie. Wybierało się 5-6 i przez dwadzieścia minut do pół godziny strzelaliśmy naszym bramkarzom karne. Czasami odbywało się to w formie żartów. Czasem Darek wyłapywał nasze uderzenia, bo robił to dobrze, ale wciąż ćwiczyliśmy. W każdym zespole jest osoba odpowiedzialna za strzelanie jedenastek. U nas tym pierwszym byłem ja. Przed meczem przyjęliśmy strategię, uważam, że słuszną, że na początku niech strzelają ci, którzy są pewni – opisywał kulisy konkursu jedenastek Dyluś. – Byłem przekonany, że Darek coś obroni, bo tak samo z nami ćwiczył praktycznie na każdym treningu. Ćwiczyliśmy to, nie wiedząc nawet, że może się to okazać kluczem do zwycięstwa w finale – dodawał.

Następny na jedenastym metrze stanął Tomasz Wałdoch. Późniejszy wicemistrz olimpijski z Barcelony trafił w poprzeczkę. Z kolei Jarosław Gierejkiewicz się nie pomylił, a znakomitym występem zapracował na powołanie do reprezentacji Polski. Strzał Ryszarda  Krausa w fenomenalnym stylu obronił Dariusz Płaczkiewicz, a Grzegorz Kochanek precyzyjnym uderzeniem przy słupku umieścił futbolówkę w siatce. – Cieszę się, że udało mi się obronić jeden strzał, a Wałdocha sprowokować do tego, że nie trafił. Poszedłem pod jego strzał, chyba to zobaczył, bo gdyby strzelił niżej, to sięgnąłbym futbolówki. Dlatego w ostatniej chwili podniósł piłkę, ale zrobił to za wysoko – wspominał jeszcze Płaczkiewicz.

W kolejnej serii trafił Marek Piotrowicz, Marcina Cilińskiego powstrzymał zaś Bęben. – Przy dwóch ostatnich karnych czułem już spokój. Wiedziałem, że mamy 3:1 i któryś z chłopaków na pewno strzeli, a ja nie muszę już nic obronić. Marcin Ciliński miał wymarzoną sytuację. Nie miał na sobie wielkiej odpowiedzialności. Mógł być tylko bohaterem. Strzelił fatalnie i tylko się mogę cieszyć, że Artur podszedł do jedenastki z takim spokojem, niespotykanym spokojem. Gdy oglądam te rzuty karne, jak szedł do piłki, pocałował ją i strzelił w okienko, to tylko chwała mu za to, że to wytrzymał. Tylko człowiek pozbawiony nerwów, posiadający całkowity spokój mógł tak to zrobić – podkreślał bramkarz 50-lecia Miedzi. W ostatniej serii nie pomylił się Ryszard Staniek. Celną próbą odpowiedział Artur Wójcik. - Artur też należał do grupy regularnie trenujących karne. Wybór po dogrywce był jasny. Emocji u niego nie było. Nieraz się nad tym zastanawiałem. Zawsze robił wszystko w swoim tempie, systematycznie. Gdy podchodził do karnego, wszyscy byli gotowi do biegu – opisywał Dyluś. Sensacja stała się faktem! 

Daniel Dyluś z 8 golami został królem strzelców rozgrywek. Miedź sięgnęła po jedno z dwóch najważniejszych trofeów w polskiej piłce klubowej i uzyskała przepustkę do Pucharu Zdobywców Pucharów! Niebawem o Legnicy usłyszała piłkarska Europa! - W tym momencie emocje były takie, jakby człowiek odpłynął w inny świat. Nie liczyło się nic innego niż to, że wygraliśmy Puchar Polski. Euforia i radość były nie do opisania – mówił Dyluś.

To jest duże przeżycie. Pucharu Polski nie zdobywa się ot tak. Tym bardziej jako drugoligowiec. Euforia pojawia się wtedy w człowieku samoczynnie. Byłem wtedy jeszcze młodym zawodnikiem. Człowieka trzymało to jeszcze przez dobry tydzień. Kibice też byli bardzo szczęśliwi – kończył Przerywacz. 
 
  

 

Fot. archiwum Grzegorza Kochanka


W Pucharze Zdobywców Pucharów zespół znad Kaczawy tylko o jedną bramkę okazał się słabszy od słynnego AS Monaco. 

Po spadku z II ligi w 1998 roku, na zaplecze ekstraklasy legniczanie powrócili jeszcze na sezon 2006/2007. Na dwie kolejki przed zakończeniem sezonu zielono-niebiesko-czerwoni posiadali cztery punkty przewagi nad drugą w tabeli Odrą Opole i trzecim GKS-em Jastrzębie. To oznaczało, że aby zapewnić sobie promocję do wyższej ligi bez oglądania się na rywali, legniczanie musieli wygrać w Zabrzu z Walką Makoszowy. Miedź była zdecydowanym faworytem starcia, choć biało-niebiescy na własnym boisku byli groźniejszym rywalem niż na wyjeździe. Jesienią zespół znad Kaczawy zwyciężył u siebie 3:0 po dwóch golach Marcina Robaka i jednym trafieniu Tomasza Zielińskiego. Walka na własnym boisku dysponowała jednak niezłym bilansem, notując 7 zwycięstw, 3 remisy, 4 porażki i bramki 16:12.

Miedź na tydzień przed zakończeniem rozgrywek miała więc dwa podejścia do awansu. Co więcej, wiosną legniczanie kroczyli od zwycięstwa do zwycięstwa, remisując jedynie na wyjazdach z Polarem Wrocław, Ruchem Radzionków i Rozwojem Katowice. Legniczanie z zadania wywiązali się znakomicie, pewnie wygrywając na Górnym Śląsku. Mimo, że Walka po kwadransie gry prowadziła 1:0 (trafił Waniek), to kolejnych pięć goli zdobyli legniczanie. Wyrównał Damian Misan, następnie do siatki rywali trafiali Norbert Guła i dwukrotnie Sebastian Ziajka, a jako ostatni dla Miedzi zdobył gola Dominik Łysak. Walka odpowiedziała już tylko trafieniem Bani, gdy w bramce Miedzi stanął mogący grać zarówno w obronie, jak i pomocy Krzysztof Jabłoński. Okazało się, że odnaleźć potrafi się jednak również na bramce. Stało się to po czerwonej kartce dla Krzysztofa Stodoły, który zagrał piłkę ręką poza polem karnym. Po ostatnim gwizdku sędziego na murawie stadionu Walki wybuchła ogromna radość!

O 23:30 drużyna powrócił na stadion w Parku Miejskim, gdzie czekała na nią blisko 300-osobowa grupa kibiców. Rozpoczęło się wielkie świętowanie. Piłkarze Miedzi z dachu autokaru prowadzili wspólne śpiewy z kibicami. Z kolei w weekend w Legnicy szykowana była wielka feta. Na stadionie pojawiło się 4 tys. widzów. Z trybun co rusz słychać było okrzyki „II liga, II liga, Miedzianka!”. Legnicki zespół był już pewny awansu i mecz z Odrą był już tylko wstępem do wielkiego świętowania.

Petr Nemec z bijącą się o drugie miejsce (gwarantujące udział w barażach o awans) Odrą Opole nie mógł skorzystać z Krzysztofa Stodoły, Norberta Guły i Jana Strelca. Niebiesko-czerwoni wygrali 2:0 po golach Tracza i Rogowskiego, ale porażka w ostatnim spotkaniu nie zmąciła wielkiej radości na legnickim obiekcie. Jak się później okazało, także opolanie – po barażowym dwumeczu z Radomiakiem Radom – w kolejnym sezonie zagrali na zapleczu elity.

  
Fot. Wojciech Obremski

Po chudszych latach, w 2011 roku rozpoczął się nowy rozdział w historii Miedzi. Dzięki przejęciu klubu przez Andrzeja Dadełło zielono-niebiesko-czerwoni ponownie wyraźnie zaznaczyli swoją obecność na futbolowej mapie kraju. Już rok później w Legnicy świętowano promocję na zaplecze piłkarskiej elity. Przed spotkaniem, które odbyło się na Stadionie im. Orła Białego w Legnicy 19 maja 2012 roku, nad Kaczawą trwała wielka mobilizacja. Miasto szykowało się do mającego niebawem nastąpić piłkarskiego święta. – Wszystkich zapraszamy na stadion! Chcemy stworzyć super widowisko i pokazać, że warto przychodzić na nasze mecze. W czerwcu zeszłego roku powiedzieliśmy sobie, że gramy o awans i cały rok pracowaliśmy na ten moment, a teraz musimy wyjść i zrealizować nasz plan do końca. Chcemy wygrać, żeby móc cieszyć się razem z kibicami – zapowiadał poprzez klubowy portal napastnik Zbigniew Zakrzewski.

Rybniczanie zajmowali wówczas dziesiątą pozycję w tabeli, jednak mogło być to nieco mylące. Jesienią Energetyk ROW wygrał z Miedzią 2:1, a w dodatku po słabym początku sezonu, wiosną górnośląski zespół seryjnie punktował. Do Legnicy podopieczni trenera Ryszarda Wieczorka przyjeżdżali z passą trzech zwycięstw z rzędu. Zielono-niebiesko-czerwoni mogli jednak liczyć na ogromne wsparcie fanów. Na trybunach zasiadło ponad 4 000 widzów! Choć początkowo mogło się wydawać, że stawka nieco sparaliżowała legniczan, to pojedynek dość szybko zaczął układać się po ich myśli. Po niespełna kwadransie z ostrego kąta piłkę do bramki rywali skierował tuż przy słupku Jakub Grzegorzewski. Dziesięć minut później w jednym ze starć kontuzji doznał Damian Paszliński, a w jego miejsce na boisku pojawił się Dawid Grittner. Do przerwy więcej bramek już nie padło, co zwiastowało emocje w drugiej odsłonie.

W 56 minucie Miedź powinna podwyższyć prowadzenie. Rywale we własnym polu karnym nieprzepisowo powstrzymywali Zakrzewskiego. Arbiter wskazał na „wapno”, a do piłki podszedł Grzegorzewski. Napastnik trafił jednak w słupek. Kibice nie tracili wiary w zespół i przekonani o nadchodzącym sukcesie świętowanie rozpoczęli w 60 minucie, gdy posypało się konfetti, a w górę pofrunęły serpentyny. Z kolei kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry na trybunie C pojawiła się efektowna oprawa zwieńczona transparentem „Wracamy na swoje miejsce – 1 liga to tylko przystań do celu…”.

Wspaniały doping poniósł legniczan w końcówce meczu. W 80 minucie rezerwowy Tomasz Szewczuk pokonał technicznym strzałem stojącego w bramce gości Bartosza Gocyka, po zamieszaniu w polu karnym rywali po rzucie rożnym. Natomiast już w doliczonym czasie gry najpierw dośrodkowanie Damiana Lenkiewicza na bramkę „szczupakiem” zamienił Zakrzewski, a za chwilę rybniczan dobił Grzegorzewski, dla którego była to siedemnasta bramka w sezonie. Dodajmy, że w ostatniej kolejce Zakrzewski zanotował dwa trafienia i zrównał się z kolegą z zespołu liczbą zdobytych goli! Legniczanie awans do pierwszej ligi przypieczętowali w znakomitym stylu. Po końcowym gwizdku na stadionie wybuchła ogromna radość. W trybuny poleciały koszulki, kibice jeszcze długo świętowali wspólnie z piłkarzami. 

 

18 maja 2013 roku Miedź rozegrała pierwszy mecz na Stadionie im. Orła Białego przy sztucznym oświetleniu. Rywalem prowadzonych przez trenera Bogusława Baniaka zielono-niebiesko-czerwonych w historycznym starciu był olsztyński Stomil, który zwyciężył w Legnicy 2:1. Więcej o tym wydarzeniu przeczytacie TUTAJ.

Wreszcie w sezonie 2017/2018 drużyna trenera Dominika Nowaka wywalczyła historyczny awans do najwyższej klasy. Miedź zajęła 1 miejsce z 63 punktami. Do najwyższej klasy rozgrywkowej awansowało też Zagłębie Sosnowiec (58). Na trzecim miejscu znalazła się Chojniczanka (56), a na czwartym GKS Tychy (55). Legniczanie zdominowali ligę, strzelając w niej najwięcej bramek (53) i tracąc ich najmniej (27). Zaliczyli tylko pięć porażek, przy dziesięciu przegranych kolejnego zespołu w tej klasyfikacji. Wielkie świętowanie odbyło się po rozgromieniu 5:1 Chojniczanki. Zabawa ze stadionu przeniosła się na rynek, na który zespół dotarł piętrowym autobusem. Zabawa zdawała się nie mieć końca. 

  
W kolejnych rozgrywkach zespół znad Kaczawy dotarł do półfinału Pucharu Polski. 

Ostatnim wielkim sukcesem Miedzi było wygranie Fortuna 1 Ligi i awans do PKO Bank Polski Ekstraklasy pod wodzą trenera Wojciecha Łobodzińskiego w sezonie 2021/2022. Drużyna zanotowała wówczas fantastyczny start. W pojedynku otwierającym ligowy sezon zwyciężyła w Opolu Odrę 4:1. Później pokonała GKS Katowice i GKS Tychy. W meczach tych bardzo dobrą skutecznością wykazał się Krzysztof Drzazga, który w następnej kolejce doznał kontuzji, która wyeliminowała go z gry do końca rundy jesiennej. Stało się to w meczu domowym ze Skrą Częstochowa. Zapoczątkował on słabszą serię sześciu spotkań, w których zespół zdobył 6 punktów. Po przegranej w Olsztynie ze Stomilem i kontuzji kapitana Szymona Matuszka trener zdecydował się zmienić ustawienie na grę czwórką obrońców w jednej linii. Poprawa jakości była natychmiastowa. Skrajni obrońcy Martinez i Carolina znaczniej lepiej spisali się w roli bocznych obrońców niż wahadłowych, a wzmocnienie środka pola trzecim pomocnikiem okazało się strzałem w dziesiątkę. Rywale zaskoczeni byli wysokim i intensywnym pressingiem w wykonaniu całego zespołu. Miedź w następnych jedenastu meczach ligowych nie poniosła porażki. Wiosną zielono-niebiesko-czerwoni poszli za ciosem, kończąc rozgrywki z rekordową zdobyczą 77 punktów!

  

Od 1971 roku do chwili obecnej Miedź występowała na różych poziomach rozgrywek – od 4 ligi do Ekstraklasy. Trzeba jednak pamiętać, że w latach 70. czwarty szczebel rozgrywek oznaczał klasę okręgową. Natomiast w 2008 roku w życie weszła reforma rozgrywek, według której zmieniło się nazewnictwo poszczególnych poziomów rozgrywkowych, tzn. 1 liga przemianowana została w Ekstraklasę, II liga w I ligę, itd.  

W 2021 roku z okazji jubileuszu 50-lecia Miedzi, we współpracy z Muzeum Miedzi w Legnicy, powstał film dokumentalny „Złote momenty w historii Miedzi Legnica”, prezentujący klubową historię. Zobaczyć można w nim urywki najważniejszych spotkań zielono-niebiesko-czerwonych, o których opowiadają ich bohaterzy, jak Dariusz Płaczkiewicz, Daniel Dyluś, Wojciech Łobodziński czy Rafał Augustyniak.


SUKCESY

Największym sukcesem w historii Miedź było zdobycie Pucharu Polski w 1992 roku i co się z tym wiąże – start w Pucharze Zdobywców Pucharów, w którym Miedź rywalizowała ze słynnym AS Monaco, prowadzonym wówczas przez znanego trenera Arsene'a Wenegera.

Z okazji jubileuszu 50-lecia Miedzi Legnica w cyklu 50 na 50, przygotowywanym przy merytorycznej współpracy dyrektora Muzeum Miedzi w Legnicy Marcina Makucha, w 50 odcinkach przypomnieliśmy na naszej klubowej stronie internetowej najważniejsze mecze w zielono-niebiesko-czerwonej historii. Cykl dostępny jest TUTAJ.

DROGA DO PUCHARU POLSKI 1992:


21 sierpnia 1991: Ostrovia Ostrów Wielkopolski - Miedź Legnica 1:1, k. 1:3, bramki: Mamot (2') - Dyluś (15'). Więcej o meczu.

4 września 1991: Miedź Legnica - Stal Mielec 3:2, bramki: Dyluś (6', 27', 72') - Barnak (5'), Fedoruk (76'). Więcej o meczu.

20 listopada 1991: Miedź Legnica - Olimpia Poznań 1:0, bramka: Dyluś (50'). Więcej o meczu.

18 marca 1992: Miedź Legnica - Zawisza Bydgoszcz 2:1, bramki: Wójcik (22'), Dyluś (35') - Czyrek (2'). Więcej o meczu.

1 kwietnia 1992: Zawisza Bydgoszcz - Miedź Legnica 2:1, d. 2:2, bramki: Kot (28'), Pasieka (73') - Baziuk (2'), Wójcik (108'). Więcej o meczu.

20 maja 1992: Miedź Legnica - Stilon Gorzów 3:0, bramki: Dyluś (10', 47'), Cymbała (88'). Więcej o meczu.

10 czerwca 1992: Stilon Gorzów - Miedź Legnica 1:1, bramki: Burzawa (33') - Gierejkiewicz (23'). Więcej o meczu.

FINAŁ PUCHARU POLSKI (24 czerwca 1992, Warszawa): 


Górnik Zabrze – Miedź Legnica 1:1 (1:0) k. 3:4

 Bramki: Dariusz Baziuk (82’) – Piotr Jegor (9’)

 Żółte kartki: Grzegorz Kochanek – Ryszard Staniek, Mieczysław Agafon, Jacek Grembocki

 Sędziował: Michał Listkiewicz (Warszawa)

 Asystenci: Dąbrowski, Piotrowski (obaj Warszawa)

Widzów: 3 500

Górnik: Marek Bęben – Marek Piotrowicz, Tomasz Wałdoch, Grzegorz Dziuk, Krzysztof Zagórski (76’ Jacek Grembocki), Piotr Jegor, Dariusz Koseła, Ryszard Staniek, Mieczysław Agafon, Ryszard Kraus, Henryk Bałuszyński (88’ Andrzej Orzeszek)

Miedź: Dariusz Płaczkiewicz – Grzegorz Kochanek, Cezary Michalski, Piotr Przerywacz – Tadeusz Gajdzis (73’ Artur Wójcik), Marcin Ciliński, Jarosław Gierejkiewicz,  Andrzej Cymbała (80’ Wojciech Górski), Dariusz Dziarmaga – Daniel Dyluś, Dariusz Baziuk


SUPERPUCHAR POLSKI 1992 (1 sierpnia 1992, Lubin):


MIEDŹ LEGNICA - LECH POZNAŃ 2:4 (2:0)

Bramki: Kochanek (14'), W. Górski (18') - Moskal (55'), Podbrożny (57'), Rzepka (62'), Trzeciak (68').

Sędzia: Gerard Wit Żelazko.

MIEDŹ: Płaczkiewicz (46' Primel) - Kochanek (70' Wojtkowski), C. Michalski, Przerywacz - Cymbała, Gajdzis, W. Górski, Ciliński, A. Wójcik - Dziarmaga, Olbiński.

LECH: Sidorczuk - Rzepka, Gębura (30' W. Kryger), Korniejec, Bereszyński - Kofnyt (30' Remień), Moskal, Skrzypczak, Podbrożny - Araszkiewicz (50' Wojtala), Trzeciak.

MIEDŹ W PUCHARZE ZDOBYWCÓW PUCHARÓW:


16 września 1992: MIEDŹ LEGNICA - AS MONACO 0:1 Bramka: Djorkaeff (3').

30 września 1992: AS MONACO - MIEDŹ LEGNICA 0:0. 

HISTORYCZNY AWANS DO LOTTO EKSTRAKLASY

Historyczny awans do najwyższej klasy rozgrywkowej Miedź wywalczyła 27 maja 2018 roku na Stadionie Miejskim im. Orła Białego w Legnicy, pokonując Chojniczankę Chojnice 5:1 w obecnoiści 5998 widzów! Ta wygrana zapewniła zielono-niebiesko-czerwonym zwycięstwo w rozgrywkach I ligi.

MIEDŹ LEGNICA - CHOJNICZANKA CHOJNICE 5:1 (2:0)

Bramki: Santana (14'), Marquitos (26'-karny), Piątkowski (67'), Bartczak (84'), Piasecki (90') oraz Boczek (58).

Żółte kartki: Bożić oraz Piotrowski, Boczek, Zawistowski, Paprzycki, Mikołajczak.

Czerwona kartka: Boczek (64', za drugą żółtą).

Sędziował: Jarosław Przybył (Kluczbnork).

Widzów: 5998.

MIEDŹ: Sapela - Bartczak, Osyra, Bożić, Zieliński - Purzycki, Forsell (74' Piasecki), Santana - Łobodziński (83' Garguła), Marquitos (89' Bartkowiak), Piątkowski.

CHOJNICZANKA: Janukiewicz - Fila, Boczek, Jończy, Pietruszka, Piotrowski, Zawistowski (86' Steblecki), Paprzycki, Górski (46' Mikołajczak), Bąk, Drozdowicz (58' Ryczkowski).




KRÓLOWIE STRZELCÓW W BARWACH MIEDZI

Pierwszym królem strzelców w barwach Miedzi został Stefan Dąbrowski, który w sezonie 1976/1977 zdobył dla legniczan 22 bramki. W tamtych rozgrywkach z drużyną znad Kaczawy osiągnął historyczny, bo pierwszy wywalczony na boisku, awans na trzeci poziom rozgrywkowy. Miedź nie przegrała wówczas ani jednego meczu, jednak o losach awansu decydowały baraże. Dąbrowski w rewanżowym starciu z Czarnymi Żagań nie pomylił się w serii jedenastek. Jego strzał zadecydował o promocji do wyższej klasy rozgrywkowej. 

Wychowanek Górnika Wałbrzych dołączył do Miedzi w sezonie 1972/1973 z Górnika Polkowice. Już w swoim pierwszym oficjalnym spotkaniu w drużynie legniczan zdobył gola. Miało to miejsce 25 marca 1973 r. w starciu przeciwko Victorii Świebodzice. Zdobywał bramki w obu najwyżej wygranych ligowych meczach Miedzi w historii. We wrześniu 1976 roku, w spotkaniu 2 kolejki, strzelił hat-tricka w wygranym 9:0 derbowym starciu z Konfeksem Legnica. Był to pierwszy ligowy pojedynek obu legnickich drużyn. W przedostatniej kolejce sezonu Miedź rozgromiła Odlewnika Gromadka aż 10:0, a król strzelców tamtych rozgrywek zanotował dublet. Do dzisiaj jest to najwyższe ligowe zwycięstwo zespołu znad Kaczawy. Mało tego, do rekordowych tryumfów Dąbrowski prowadził Miedź jako kapitan. Łącznie w 26 meczach sezonu 1976/1977 legniczanie odnieśli 22 zwycięstwa i zanotowali 4 podziały punktów, przy robiącym wrażenie bilansie bramkowym 93:13. Na własnym boisku Miedź odniosła komplet wygranych (bramki 71:7!). Wyjazdowy bilans wyniósł zaś 9-4-0 (bramki 22:6). 

26 sierpnia 1979 r. Dąbrowski rozegrał ostatni mecz dla Miedzi, mierząc się z Chrobrym Głogów (0:1). Po dwóch seriach gier sezonu 1979/1980 wyjechał na ponad rok do Stanów Zjednoczonych, występując w polonijnym klubie Philadelphia Eagle. Od września 1981 r. został zatrudniony w Miedzi jako instruktor piłki nożnej. Szkolił m.in. zespół występujący w międzywojewódzkiej lidze juniorów oraz drugą drużynę. Z legnickim klubem zawodowo związany był do 31 lipca 1992 r.  

 
Fot. archiwum Stefana Dąbrowskiego

Andrzej Jeśmanowicz stanowił o sile legnickiego ataku na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Na treningi do Miedzi trafił w wieku około 14 lat. Początkowo szkolił go Tadeusz Sowa, a następnie krótko Kazimierz Łukasik. Następnie trenował pod wodzą Tadeusza Jazienickiego i Romana Piwowarczyka. Wiosną 1977 r. został włączony do zespołu seniorów prowadzonego przez Szymona Mirera i Kazimierza Niemietiuka. Swoją debiutancką bramkę w barwach Miedzi zdobył we wspomnianym wcześniej, wygranym 10:0 starciu z Odlewnikiem Gromadka. W sezonie 1976/1977 wywalczył z Miedzią historyczny awans na trzeci poziom rozgrywkowy. Wystąpił w pełnym wymiarze czasowym w obu spotkaniach barażowych z Czarnymi Żagań. 

Był pierwszym wychowankiem Miedzi, który zagrał w krajowej elicie. W ekstraklasie zadebiutował 8 marca 1980 r. w barwach Śląska Wrocław w meczu z Łódzkim Klubem Sportowym (1:2). W sezonie 1981/82 grając ponownie dla Miedzi z 20 golami został królem strzelców ligi okręgowej, przyczyniając się do powrotu klubu do III ligi. Z legniczanami zwyciężył m.in. towarzyski turniej im. marszałka Konstantego Rokossowskiego. Miedź zwyciężyła pierwsze dwie edycje. W historycznym, pierwszym wygranym przez drużynę znad Kaczawy finale rywalem legniczan było znane bułgarskie Beroe Stara Zagora. Spotkanie od początku było bardzo zacięte. Techniczną oraz taktyczną wyższość rywali zespół znad Kaczawy niwelował ogromną ambicją, zaangażowaniem i poświęceniem. Ostatecznie Miedź wygrała po dogrywce 4:2, a jedną z bramek zdobył Jeśmanowicz. Ostatni występ w barwach Miedzi zanotował jesienią 1985 roku, a oficjalne pożegnanie Jeśmanowicza odbyło się w maju 1986 r. podczas turnieju im. marszałka K. Rokossowskiego. 

  
Fot. archiwum Andrzeja Jeśmanowicza

Koronę króla strzelców na najwyższym ligowym poziomie spośród królów Miedzi założył Daniel Dyluś. Znakomity napastnik w sezonie 1991/1992 okazał się najlepszym snajperem nie tylko rozgrywek ówczesnej II ligi, ale także Pucharu Polski. W Miedzi zadebiutował 8 października 1989 r. w wyjazdowym starciu z GKS-em Jastrzębie (1:2), a już w następnym spotkaniu - pierwszym domowym w legnickiej drużynie - zdobył zwycięską bramkę w wygranym 1:0 pojedynku z Moto-Jelczem Oława. Swoimi występami i bramkami przyczynił się do utrzymania zespołu na drugim poziomie rozgrywkowym w kraju. 

Następnie z legnicką drużyną zajął czwarte i trzecie miejsce na zapleczu krajowej elity oraz sięgnął po krajowy puchar. W 1991 roku Miedź zagrała w barażach o piłkarską elitę, ale Dyluś nie wystąpił w nich z powodu kontuzji. Jego bilans w ligowych rozgrywkach 1990/1991 wyniósł 36 meczów i 13 bramek. Z kolei sezon 1992/1993 był najlepszym w jego karierze. Miedź przegrała awans w ostatniej kolejce. Ale Dyluś w 30 spotkaniach zaliczył 19 trafień, zostając najlepszym strzelcem obu grup ówczesnej II ligi. Co ciekawe, napastnik Miedzi zdobył w rozgrywkach jedną bramkę więcej, ale mecz z Górnikiem Wałbrzych anulowano, gdyż biało-niebiescy wycofali się z rozgrywek po rundzie jesiennej. Decyzja ta ostatecznie okazała się korzystna dla Dylusia, ponieważ jego konkurent do korony króla strzelców – Bogusław Cygan - z tego samego powodu w strzeleckiej klasyfikacji stracił trzy gole. 

Puchar Polski wzniósł jako kapitan Miedzi. W finałowej serii jedenastek trafił do siatki Górnika, a we wcześniejszych rundach jego 8 goli decydowało o kolejnych awansach. W drużynie znad Kaczawy występował do końca sezonu 1991/1992. Łącznie dla Miedzi rozegrał 94 oficjalne mecze, w których zdobył 46 bramek. Znalazł się w wybranej przez kibiców jedenastce 50-lecia zielono-niebiesko-czerwonych.

   
 Na zdjęciu Daniel Dyluś z Pucharem Polski w dłoniach. Fot. Piotr Krzyżanowski

Zbigniew Murdza
 po koronę króla strzelców w barwach Miedzi sięgał dwukrotnie. Wychowanek Konfeksu Legnica po raz pierwszy do Miedzi trafił na wypożyczenie w sezonie 1992/1993, a później występował w drużynie ze Stadionu im. Orła Białego także w latach 2001-2003. To w tym drugim okresie należał do najważniejszych graczy legnickiego zespołu. Sezon 2001/2002 jako kapitan drużyny zakończył z koroną króla strzelców III grupy III ligi, mając na koncie 21 bramek. Rok później ponownie został najlepszym snajperem rozgrywek, tym razem z 19 golami. Po raz ostatni wystąpił w Miedzi 21 czerwca 2003 r. w wyjazdowym meczu przeciwko Polonii Bytom (0:4). Jego wyborna forma sprawiła, że ponownie zagrał w wyższych ligach. Łącznie rozegrał dla zielono-niebiesko-czerwonych 68 oficjalnych meczów, w których zdobył 42 bramki. 

 
Fot. Piotr Krzyżanowski


KAPITANOWIE MIEDZI LEGNICA: 

1971/1972 - Henryk Medyk;

1972/1973 – Henryk Medyk (runda jesienna), Kazimierz Łukasik (runda wiosenna);

1973/1974 – Ireneusz Michalak; 

1974/1975 – Ireneusz Michalak;
 
1975/1976 – Ireneusz Michalak (runda jesienna), Stefan Dąbrowski (runda wiosenna);

1976/1977 – Stefan Dąbrowski;

1977/1978 – Stefan Dąbrowski;

1978/1979 – Stefan Dąbrowski (do 17 kolejki), Władysław Moroch (od 18 kolejki);

1979/1980 – Władysław Moroch;

1980/1981 – Władysław Moroch (II – Ireneusz Michalak);

1981/1982 – Jan Paliński (II – Leszek Musiał);

1982/1983 – Jan Paliński (do 17 października), Andrzej Piestrak (od 20 października/II – Zygmunt Nedwidek);

1983/1984 – Jan Paliński (runda jesienna), Aleksander Benke (runda wiosenna);

1984/1985 – Aleksander Benke (II – Władysław Moroch);

1985/1986 – Stanisław Kisiel (do połowy września 1985)/ Aleksander Benke;

1986/1987 – Aleksander Benke (runda jesienna)/Benedykt Bylicki (runda wiosenna);

1987/1988 – Waldemar Pierończyk (do 23 kolejki), Jerzy Grygorcewicz (od 24 kolejki);

1988/1989 – Jerzy Grygorcewicz (runda jesienna), Sławomir Wałowski (runda wiosenna);

1989/1990 – Sławomir Wałowski;

1990/1991 – Sławomir Wałowski;

1991/1992 – Daniel Dyluś (II – Jarosław Gierejkiewicz);

1992/1993 – Cezary Michalski;

1993/1994 – Cezary Michalski (runda jesienna), Piotr Przerywacz (runda wiosenna);

1994/1995 – Cezary Michalski (II – Dariusz Dziarmaga);

1995/1996 – Krzysztof Wojtkowski;

1996/1997 – Eugeniusz Ptak;

1997/1998 – Eugeniusz Ptak (II Bogdan Sokołowski);

1998/1999 –  Andrzej Kisiel (II – Krzysztof Łacina);

1999/2000 – Andrzej Kisiel (II – Krzysztof Łacina);

2000/2001 – Krzysztof Łacina (II – Jacek Banaszyński);

2001/2002 – Andrzej Kisiel (runda jesienna), Zbigniew Murdza (runda wiosenna);

2002/2003 – Krzysztof Łacina (II – Zbigniew Murdza);

2003/2004 – Krzysztof Łacina (runda jesienna), Albert Połubiński (runda wiosenna);

2004/2005 – Albert Połubiński (II – Grzegorz Murat);

2005/2006 – Krzysztof Kotlarski;

2006/2007 – Krzysztof Kotlarski (II – Jarosław Krzyżanowski);

2007/2008 – Krzysztof Kotlarski (II – Sebastian Ziajka);

2008/2009 – Krzysztof Kotlarski (runda jesienna), Paweł Woźniak (runda wiosenna do 27 kolejki, II – Sylwester Kret), Krzysztof Kotlarski (runda wiosenna od 28 kolejki, II – Vojislav Bakrac);

2009/2010 – Vojislav Bakrac;

2010/2011 – Marcin Garuch (II – Marcin Orłowski);

2011/2012 – Kamil Hempel (II – Marcin Garuch);

2012/2013 –  Jakub Grzegorzewski (II – Adrian Woźniczka);

2013/2014 – Jakub Grzegorzewski (runda jesienna, II – Zbigniew Zakrzewski), Zbigniew Zakrzewski (runda wiosenna, II – Adrian Woźniczka);

2014/2015 – Radosław Bartoszewicz (II – Wojciech Łobodziński);

2015/2016 – Wojciech Łobodziński (II – Tomasz Midzierski);

2016/2017 – Tomasz Midzierski (runda jesienna), Wojciech Łobodziński (runda wiosenna);

2017/2018 – Wojciech Łobodziński (II – Grzegorz Bartczak);

2018/2019 – Wojciech Łobodziński (runda jesienna, II – Tomislav Bożić), Grzegorz Bartczak (runda wiosenna, II – Rafał Augustyniak);

2019/2020 – Grzegorz Bartczak (II – Łukasz Załuska);

2020/2021 – Szymon Matuszek (II - Paweł Zieliński; zastępcy: Marcin Garuch, Adrian Purzycki i Krzysztof Danielewicz);

2021/2022 – Szymon Matuszek (II – Nemanja Mijusković);

2022/2023 – Szymon Matuszek (radę drużyny na starcie sezonu współtworzyli Nemanja Mijusković, Kamil Zapolnik, Paweł Lenarcik, Maxime Dominguez i Maciej Śliwa; wiosną zastępcami byli Nemanja Mijusković i Angelo Jose Henriquez Iturra);

2023/2024 – Nemanja Mijusković (radę drużyny współtworzą Kamil Drygas, Andrzej Niewulis, Krzysztof Drzazga).

2024/2025 – Nemanja Mijusković (runda jesienna, II - Kamil Drygas), Adnan Kovacević (runda wiosenna, II - Kamil Drygas)

2025/2026 - Adnan Kovacević (II - Kamil Drygas, Mateusz Grudziński; radę drużyny współtworzą Bartosz Kwiecień, Benedik Mioc, Juliusz Letniowski)



Sponsorzy

Sponsor Główny:
https://votum-fh.pl/
Sponsor Strategiczny:
https://portal.legnica.eu/
Sponsor Techniczny:
https://www.adidas.pl/pilka_nozna
Sponsor Sprzętowy:
https://www.r-gol.com/