Aktualności

Klub

HISTORIA: Kryzys w lidze przed starciem z Monako

04.02.2014, 09:50

buchaniewicz.jpgKiedy w sezonie 1988/89 piłkarze Miedzi uzyskali historyczny awans do ówczesnej II ligi nikt w najśmielszych oczekiwaniach nie łudził się, że w ciągu kilku najbliższych lat o klubie z Legnicy, będzie głośno. I to nie tylko w Polsce, ale również poza jej granicami.

Do historycznego – nie tylko dla piłkarzy nożnych Miedzi, – ale także dla całej Legnicy, meczu Pucharu Zdobywców Pucharów z zespołem występującym we francuskiej Ligue 1 – Association Sportive de Monaco Football Club, pozostawało coraz mniej czasu. W legnickim Klubie z jednej strony panowała atmosfera pewnego rodzaju wyciszenia i koncentracji. Z drugiej zaś nerwowości i sporego napięcia. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że dla „grodu nad Kaczawą” będzie to spektakularne wydarzenie. Można by nawet rzec... bez precedensu. Najdokładniejszym obrazem sytuacji, jaka miała miejsce na przełomie sierpnia i września 1992 roku, a zatem okresu po przegranym meczu Superpucharu Polski z poznańskim Lechem, a pierwszym występem w PZP z AS Monako, były wyniki drużyny w rozgrywkach II ligi.

Sezon 1992/1993 piłkarze prowadzeni przez Ryszarda Bożyczko rozpoczęli nieźle. Po czterech kolejkach 6 punktów (dwa zwycięstwa – 1:0 z Lechią Dzierżoniów i 5:0 z Lechią Gdańsk oraz dwa remisy – 1:1 z Sokołem Pniewy i 1:1 z Górnikiem Pszów). Niestety, „rozstrzelanie” na własnym stadionie gdańskiej Lechii było – paradoksalnie – początkiem fatalnych występów. To bardzo martwiło kibiców „Miedzianki”, którzy po tak spektakularnym zwycięstwie z zespołem z Trójmiasta, mieli przecież prawo wierzyć, że legniczanie rozdają przysłowiowe karty. Nic podobnego. W czwartej ligowej kolejce (2 września 1992 roku), nasi piłkarze przegrali na wyjeździe z Naprzodem Rydułtowy 0:1 po golu z 10 minuty Romana Bielaczka (został on uznany przez kibiców Naprzodu za piłkarza najlepszej „jedenastki” tego klubu w latach 1971 – 2000). Rehabilitacja miała nastąpić w Legnicy w niedzielę szóstego dnia września 1992 roku, w meczu przeciwko wrocławskiej Ślęzie. I tym jednak razem musieliśmy uznać wyższość rywala. Jeden celny strzał Fudaliego z 6 minuty zadecydował o porażce Miedzi.

Do pierwszej konfrontacji z AS Monako pozostawało... dziesięć dni. Naszych futbolistów czekała jednak jeszcze ligowa batalia z Bałtykiem Gdynia. I to na Wybrzeżu. Chyba nie trzeba tłumaczyć, jak wielkie było rozczarowanie, kiedy znad Bałtyku dotarły informacje, że przegraliśmy mecz. Ponownie też – 0:1 (gol w 23 minucie autorstwa Krzysztofa Szura). Wydaje się, że cztery dni przed jedynym jak dotychczas europejskim (oficjalnym), startem piłkarzy naszego Klubu, sytuacja była najdelikatniej rzecz ujmując... kryzysowa.

Być może wpływ na to miała sytuacja w Klubie, o której dość otwarcie mówi dziś Daniel Dyluś, były kapitan zespołu. O popularnego „Profesora”, tuż po zdobyciu przez „Miedziankę” piłkarskiego Pucharu Polski, upomniało się Zagłębie Lubin, które zawodnika do Legnicy wypożyczyło. Dyluś nie zagrał więc ani w Superpucharze z Lechem, ani – co oczywiste – w PZP z Monako. – Przez wiele lat nie mówiłem na ten temat nic, bo uznałem, że nie ma sensu rozdrapywać starych ran, ale uważam, że po zdobyciu Pucharu Polski działacze pokazali, że mają nas… gdzieś – mówi z pewną dozą poirytowania były piłkarz Miedzi. – Zwłaszcza tych zawodników, którzy odeszli później do Zagłębia Lubin. Między innymi mnie i Darka Baziuka. Potraktowano nas chamsko. To było po prostu poniżej pasa - dodaje.

– Ja pamiętam nawet kwestię plakatu, który przelał czarę goryczy. Został on stworzony dla klubu, zaś zostali na nim uwiecznieni piłkarze, którzy zdobyli Puchar Polski w 1992 roku. To jest nie do pomyślenia, ale na tym plakacie zabrakło mnie i Darka Baziuka. Nikt nas nawet nie poinformował o tym, że będą robione zdjęcia. Po prostu uznano najwyraźniej, że nas z „Diegasem” (Dariusz Baziuk), nie powinno być na takim pamiątkowym zdjęciu – twierdzi piłkarz, który w latach 90-tych XX wieku stanowił o obliczu piłkarskiego zespołu Miedzi Legnica. - Mówię to z czystym sumieniem i pełną odpowiedzialnością. My graliśmy wówczas za... darmo. Rozumieliśmy, że wtedy w Klubie się nie przelewało i zapewniam, że piłkarze potrafili to zrozumieć. Mimo, że nerwowa atmosfera narastała, bo na koniec coś nam obiecano i słowa nie dotrzymano. To zabolałoby każdego człowieka. Na całe szczęście w drużynie nie było jakiś poważnych konfliktów czy nieporozumień. Jakieś tam tarcia i owszem się zdarzały, ale to jest normalne w każdej ekipie...

c.d.n.

* Zdzisław Buchaniewicz, wieloletni kibic i przyjaciel legnickiego futbolu.


Sponsorzy

Sponsor Główny:
https://votum-fh.pl/
Sponsor Strategiczny:
https://portal.legnica.eu/
Sponsor Techniczny:
https://www.adidas.pl/pilka_nozna
Sponsor Sprzętowy:
https://www.no10.pl/