Wspólnie z trenerem Miedzi podsumowaliśmy drugą połowę rundy jesiennej oraz rozmawialiśmy o przymiarkach transferowych. – Niezależnie od wyników zawsze wychodzę z założenia, że po rundzie kilku najsłabszych zawodników trzeba wymienić na lepszych, by systematycznie rosła jakość zespołu – mówi Janusz Kudyba.
Pod Pana wodzą w końcówce rundy jesiennej Miedź zdobyła 13 punktów w 7 meczach. Czy to wynik zadowalający?
JANUSZ KUDYBA: - Uważam, że mogło być lepiej. Biorąc pod uwagę przebieg meczów w Bytowie i w Katowicach, których nie musieliśmy przegrać, bo mieliśmy dobre sytuacje bramkowe, czy zremisowany mecz z Chrobrym, w którym długo goniliśmy wynik, myślę że powinniśmy byli dorzucić do tego dorobku jeszcze kilka punktów.
Z drugiej strony ten wynik trzeba poszanować, bo pozwolił zespołowi wyjść ze strefy spadkowej, a nie jest łatwo grać z przysłowiowym nożem na gardle.
- Nigdy nie lubiłem, zarówno kiedyś jako zawodnik, jak i teraz jako trener, grać o środek tabeli. Lubię grać o konkretną stawkę i zawsze staram sobie wyznaczyć jakiś cel. W tej pracy potrzeba adrenaliny, taki jest właśnie sport. Lubię „nakręcać” sam siebie, a także moich zawodników, bo odpowiednia motywacja i ciągła walka to podstawy sukcesu.
Na czym polega tajemnica Janusza Kudyby, który wszedł do szatni Miedzi i w zaledwie kilka dni przestawił ten zespół na właściwe tory?
- Wiele lat byłem zawodnikiem w klubach polskich i zagranicznych, byłem w wielu piłkarskich szatniach i mam spore doświadczenie. Człowiek, który zna zapach szatni, potrafi szybko zareagować, gdy dzieje się coś nie tak. To trochę podobnie jak lekarz, gdy widzi chorego. Obserwowałem ten zespół i miałem swoje przemyślania w czym tkwi problem. Poza tym każdy trener ma swoją filozofię. Ja zawsze chcę grać do przodu, bo zespół gra dla kibiców i ma tworzyć widowisko. Po przejęciu drużyny zmieniłem treningi, położyłem duży akcent na zajęcia ofensywne, strzeleckie, a także chciałem wprowadzić większą agresję i automatyzm zachowań zawodników na poszczególnych pozycjach. Efekty przyszły dość szybko. Ale nie mówmy, że jestem jakimś czarodziejem (śmiech). Od ponad półtora roku jestem związany z Miedzią, pracuję w Akademii Miedzi. W tym czasie widziałem prawie wszystkie mecze pierwszego zespołu i wiele razy je analizowałem, więc nie było mi trudno postawić trafną diagnozę.
W jednej z ogólnopolskich gazet sportowych napisano, że „trener Kudyba poustawiał Miedź po bożemu”.
- Piłka nożna, wbrew pozorom, to bardzo prosta gra. Dlatego uważam, że najpierw trzeba stosować proste mechanizmy, by w konsekwencji prowadziły one zespół na wyższym poziom.
Jednym z celów na wiosnę ma być budowa trzonu drużyny już pod kątem kolejnego sezonu. W tym kontekście możemy się spodziewać transferów do Miedzi?
- Niezależnie od wyników zawsze wychodzę z założenia, że po rundzie kilku najsłabszych zawodników trzeba wymienić na lepszych, by systematycznie rosła jakość zespołu. Piłka nożna to rywalizacja, ciągła walka o miejsce w składzie i każdy zawodnik powinien zdawać sobie z tego sprawę. Myślę, że przy 3-4 wzmocnieniach ten zespół może bić się w przyszłości o czołowe lokaty w lidze.
Może Pan zdradzić trochę szczegółów, jeśli chodzi o przymiarki transferowe?
- Przede wszystkim mam nadzieję, że nikt z kluczowych graczy nie odejdzie. W ataku Mateusz Szczepaniak fajnie się rozwija, ale potrzeba nam większej rywalizacji, a przede wszystkim zawodnika, który z zimną krwią będzie wykańczał akcje podbramkowe, których ten zespół stwarza w każdym meczu całkiem sporo. Trzeba też pamiętać, że dobry zespół buduje się od tyłu i tu też musi być odpowiednia rywalizacja. Musimy więc uzupełnić luki w obronie i pozyskać egzekutora – to są nasze główne cele.
Pana oczkiem w głowie ostatnio była Akademia Piłkarska Miedzi…
- I dalej jest. Zawsze lubiłem stawiać na młodych graczy i wprowadzać ich do dorosłego futbolu. Kilku takich zawodników, których kilka lat temu prowadziłem, dziś z powodzeniem gra w Ekstraklasie. Mówię m.in. o takich piłkarzach, jak obecnie najlepszy strzelec Ekstraklasy Mateusz Piątkowski z Jagiellonii Białystok, czy Grzesiek Kuświk z Ruchu Chorzów. Nie boję się wprowadzać młodych graczy i już dziś mogę powiedzieć, że trzech najlepszych zawodników z drugiego zespołu Miedzi w okresie przygotowawczym będzie trenowało z pierwszą drużyną i będę się im bacznie przyglądał. Przypominam też, że jesienią debiut na I-ligowych boiskach w Miedzi zaliczyli młodzi Mateusz Zatwarnicki i Przemysław Wichłacz, a cały czas monitoruję nie tylko ich, ale też innych zdolnych graczy z naszej Akademii.
Przed nami Święta Bożego Narodzenia. Zawodnicy przy stołach wigilijnych muszą zachować umiar?
- Przede wszystkim nie jestem zwolennikiem długiej przerwy w treningach, dlatego pracowaliśmy jeszcze sporo w grudniu, już po zakończeniu rozgrywek, a przed wyjazdem zawodnicy otrzymali zalecenia jeśli chodzi o trening indywidualny. Będą pracować na sport-testerach, a dodatkowo przed wyjazdem do domów zostali zważeni. Po powrocie do treningów sprawdzimy ich formę oraz wagę, ale raczej nie przewiduję niespodzianek, bo ta grupa profesjonalnie podchodzi do swoich obowiązków.