Aktualności

Klub

Mateusz Szczepaniak: z Miedzią do Ekstraklasy

02.12.2013, 13:10

miedz_tremalica_-_74.jpgDlaczego nie zadebiutował we francuskiej ekstraklasie i co wspólnego ma z tym Ireneusz Jeleń? Po co musiał biegać po lesie z maratończykami z Madagaskaru, skąd się wziął jego pseudonim „Dziki” i kiedy do piłki pędzi jak do pożaru? 22-letni Mateusz Szczepaniak w szczerej rozmowie odpowiedział nam o swojej dotychczasowej przygodzie z futbolem. Zapraszamy do lektury!

Mateusz Szczepaniak karierę zaczynał w Lubinie, ale piłkarsko ukształtowało go francuskie AJ Auxerre. Po bardzo dobrej rundzie w II-ligowym KS Polkowice w czerwcu b.r. trafił do Miedzi i szybko stał się jej mocnym punktem. W rundzie jesiennej w I lidze zapisał na swoim koncie po 4 bramki i asysty. Dodatkowe 2 trafienia dołożył w Pucharze Polski. Bramkę zdobył m.in. w meczu z Lechem Poznań, którego Miedź wyeliminowała z pucharowych rozgrywek.

Urodziłeś się w 1991 roku, więc finału Pucharu Polski rozegranego rok później nie masz prawa pamiętać…

MATEUSZ SZCZEPANIAK: - Wiem do czego zmierzasz, choć nie mogę tego pamiętać. Przed przyjściem do Miedzi sporo czytałem o legnickim klubie i wiem, że w 1992 roku Miedź zdobyła Puchar Polski, a w finale pokonała Górnika Zabrze w rzutach karnych.

Pytam o to, bo zwycięski mecz z Lechem Poznań, w którym strzeliłeś bramkę, sprawił, że kibice w Legnicy chętnie wracają pamięcią do wydarzeń z 1992 roku i marzą o powtórzeniu takiego wyniku w obecnym sezonie.

- Wszyscy o tym marzymy. Dobra gra w Pucharze Polski rekompensuje w pewien sposób nasz słaby początek rundy w rozgrywkach ligowych. Tak samo, jak marzą o tym kibice Miedzi, tam my – piłkarze – w szatni również marzymy i rozmawiamy o tym, jak wspaniale było zagrać w maju w finale Pucharu Polski na Stadionie Narodowym w Warszawie. Będziemy do tego dążyć z całych sił. Nastroje w szatni są bojowe. Wierzę, że wygramy ćwierćfinał z Arką Gdynia i przejdziemy do kolejnej rundy. Graliśmy już w tym sezonie z Arką i wiemy, że to jest zespół w naszym zasięgu, który można pokonać.

Wiele osób twierdzi, że lepiej grać z silniejszymi rywalami, bo wtedy łatwiej o motywację na najwyższym poziomie.

- Wszyscy uważali, że w starciu z Lechem jesteśmy na straconej pozycji, a my na boisku pokazaliśmy, że wygrać można z każdym. Ale to działa też w drugą stronę – wiemy, że żadnego rywala nie wolno lekceważyć. Rzeczywiście, jest coś takiego, że gramy lepiej z drużynami z ekstraklasy, niż z I ligi. Pokazały to zarówno sparingi, jak i ten niedawny mecz z Lechem. Ale jeśli chodzi o styl gry, to Arka jest zbliżona do zespołów ekstraklasowych, gra otwartą piłkę i nie muruje własnej bramki. Lubimy grać z takimi rywalami i zazwyczaj w takich meczach osiągamy korzystne wyniki.

Pamiętam, że ostatni mecz Miedzi z Arką w Gdyni (0:0) cechowała olbrzymia walka fizyczna – po spotkaniu było sporo kontuzji i porozbijanych łuków brwiowych.

- To był trudny mecz, o bardzo dużej dynamice, piłka szybko wędrowała z jednego pola karnego w drugie, było mnóstwo walki i biegania. Myślę, że to ćwierćfinałowe starcie będzie wyglądało podobnie. Na pewno będzie dużo walki i żółtych kartek, nikt nie odpuści. Każdy ma w głowie, jaka będzie stawka tego dwumeczu.

W przypadku awansu do półfinału może dojść do derbów regionu z Zagłębiem Lubin.

- Teraz Zagłębie nie jest w zbyt dobrej formie, choć wiosną może być zupełnie inaczej. W futbolu tak jest, że drużyna, która gra słabo jesienią, po dobrze przepracowanej zimie, wiosną może grać dużo lepiej. Mimo wszystko uważam, że Zagłębie to jest zespół do pokonania.

Zaczynałeś grać w piłkę właśnie w Zagłębiu, więc taki mecz byłby chyba dla Ciebie wyjątkowy?

- Na pewno byłby wyjątkowy. Zrobiłbym wszystko, by Miedź wyszła zwycięsko z takiego meczu, bo to sprawiłoby mi podwójną satysfakcję.

Wracasz czasem pamięcią do meczu z Lechem? Dla młodego zawodnika zdobycie bramki w takim prestiżowym meczu, przy pełnym stadionie i wspaniałym dopingu, to musi być niezwykłe przeżycie.

- Było bardzo fajnie! Przed meczem z Lechem czytałem na stronie klubu, że sprzedały się wszystkie bilety, więc po raz pierwszy na tym stadionie od czasu przebudowy będzie komplet kibiców. Pomyślałem sobie, że jak strzelimy bramkę i wyeliminujemy Lecha, to chyba zapiszemy się na kartach historii Miedzi. Teraz tym bardziej się cieszę, że udało się to zrobić! Ale też nie chcę zbyt długo rozpamiętywać tego meczu i gola, bo w piłce nożnej trzeba w każdym kolejnym meczu udowadniać swoją wartość i to, że zasługuje się na grę w podstawowym składzie. Staram się teraz skupiać na tym, co przed nami.

Po meczu z Lechem Wojtek Łobodziński powiedział, że pełny stadion i taki doping niosą zespół do przodu. Jak Ty odbierasz wsparcie trybun?

- Wszyscy chcielibyśmy, żeby na każdym meczu Miedzi było tak dużo kibiców i taki doping, jak podczas spotkania z Lechem, bo to daje nam wsparcie. Na boisku w pewnym momencie możesz czuć zmęczenie, ale jak poczujesz to wsparcie trybun, usłyszysz ten śpiew, tumult, to do piłki biegniesz jak do pożaru, na 120 procent. Jakby tak przynajmniej ze cztery razy w każdej rundzie był komplet kibiców na trybunach, to byłoby super!

Zostawmy już mecz z Lechem i wróćmy do Twoich początków w Miedzi. Na pierwszy trening do Legnicy przyjechałeś w czerwcu. Co pomyślałeś po pierwszym dniu zajęć?

- Że klub jest bardzo dobrze zorganizowany. Byłem w Auxerre, byłem w Zagłębiu, więc mam porównanie. Od środka Miedź funkcjonuje równie dobrze. Wszystko było poukładane od pierwszego dnia. Od początku też zostałem dobrze przyjęty przez szatnię. Było trochę żartów, jakieś moje zdjęcia porozklejane po całym klubie (śmiech), ale dzięki temu szybko poczułem się częścią tej grupy.

W szatni spotkałeś wielu doświadczonych piłkarzy, ale nie przestraszyłeś się rywalizacji o miejsce w składzie?

- Dla mnie nie ma znaczenia, czy rywalizuję ze starszym, czy młodszym zawodnikiem. Dopóki ta rywalizacja jest na zdrowych zasadach – a tak jest w Miedzi – to wiek nie ma znaczenia. Chociaż zdaję sobie sprawę, że w meczu ważne są też pewne detale, w których doświadczeni zawodnicy mogą mieć nade mną przewagę. Mam na myśli taki boiskowy spryt, umiejętność przytrzymania piłki czy wywalczenia rzutu wolnego – czasem jeszcze mi tego brakuje. Natomiast od początku nie bałem się rywalizacji, bo gra w piłkę to właśnie ciągła rywalizacja i to mnie motywuje.

Szybko wywalczyłeś sobie miejsce w składzie pierwszego zespołu, ale później na chwilę trafiłeś do drużyny rezerw i tam niemal w każdym meczu strzelałeś bramki i zbierałeś świetne recenzje.

- Do każdego meczu podchodzę tak samo poważnie, czy to I czy IV liga. Byłem trochę zły, że nagle przestałem grać w pierwszym zespole, ale właśnie to mnie motywuje. Na nikogo się nie obrażałem, bo wiem, że w piłce tak samo szybko, jak się spada ze szczytu, można na niego wrócić. Wiedziałem, że tylko przez dobrą grę w drugim zespole mogę szybko wrócić do pierwszej drużyny.

Po przyjściu do Miedzi powiedziałeś, że masz jasno sprecyzowany plan: grałeś już w II lidze, teraz 2 lata gry w I lidze i potem chcesz być w Ekstraklasie.

- Latem postanowiłem, że zagram w Miedzi i awansuję z nią do Ekstraklasy. Taki plan sobie założyłem na najbliższe dwa lata. Oczywiście byłoby super, gdybyśmy osiągnęli taki cel już w obecnym sezonie. Uważam, że trzeba mieć wyznaczone cele, do których się dąży, bo wtedy praca ma sens. A awans z Miedzią to jest właśnie mój aktualny cel. Awans do Ekstraklasy, później zajęcie w niej pierwszego miejsca, gra w pucharach… Chyba każdy zawodnik marzy o takich rzeczach. Po prostu trzeba spróbować to osiągnąć.

Niewielu zawodników ma tak poukładane cele. Teraz tym bardziej nie wiem, dlaczego mówią na Ciebie „Dziki”?

- To chyba jeszcze w czasach gry w juniorach trener nadał mi taki pseudonim i tak zostało do dzisiaj. Wszystko dlatego, że w czasie rozgrzewki biegałem dwa razy szybciej niż inni zawodnicy – nie dlatego, że tak było trzeba, tylko po prostu tak chciałem (śmiech).

To chyba zostało Ci do dzisiaj, bo Twoją mocną stroną jest przygotowanie fizyczne. Niektórzy mówią wprost, że jesteś nie do zabiegania.

- Dużo dały mi pod tym względem treningi wytrzymałościowe we francuskim Auxerre. Co tydzień, to były chyba wtorki, mieliśmy tam takie specyficzne treningi biegowe. Rano do klubu przyjeżdżały dwa autokary, wsiadali wszyscy juniorzy i piłkarze drugiego zespołu i jechaliśmy do lasu. Czasem jechali też zawodnicy pierwszej drużyny. Musieliśmy w tym lesie biegać za maratończykami z Madagaskaru czy z Konga (śmiech). Nie było żadnych sport-testerów, tylko trzeba było „łapać ich skarpetki”. Dzisiaj wiem, że tamte ciężkie treningi sporo mnie nauczyły. We współczesnym futbolu wytrzymałość jest bardzo ważna, bo tempo gry jest wysokie i nie łatwo to wytrzymać.

W Auxerre grałeś głównie w zespołach młodzieżowych?

- Na początku trafiłem do drużyny U-17, z czasem awansowałem do trzeciej drużyny, potem do drugiej, w której grałem przez 2 lata. Później przez pół roku byłem nawet przy pierwszym zespole, a w dni meczowe schodziłem do drugiego zespołu. Byłem na ławce pierwszego zespołu, ale debiutu w Ligue 1 nie zaliczyłem. Było bardzo blisko, raz byłem już gotowy do zmiany, miałem wchodzić na boisko i w tym momencie straciliśmy bramkę. I trener odwołał moją zmianę i wprowadził na boisko Irka Jelenia, który… był wtedy chory na grypę. Cóż, akurat trafiłem na taki okres, kiedy trener pierwszego zespołu Jean Fernandez rzadko stawiał na młodych zawodników. Szkoda, że tak to się wtedy potoczyło, ale dziś już raczej tego nie rozpamiętuję.

W Auxerre było wtedy kilku Polaków – tworzyliście taką małą, polską kolonię?

- Był Irek Jeleń, Darek Dudka, Arek Ryś i ja. Z Arkiem (gra teraz w Okocimskim Brzesko) miałem najlepszy kontakt – jak trafiłem do Auxerre to miałam 17 lat i mieszkałem w internacie – często chodziliśmy razem na obiady, czasem u niego nocowałem i dobry kontakt mamy do dziś. Z Darkiem Dudką też często się widziałem, a najmniej z Irkiem Jeleniem, bo to raczej typ samotnika.

Masz jakiegoś piłkarskiego idola? Kogoś, na kim się wzorowałeś?

- Jak byłem dzieckiem, takim idolem był dla mnie Thierry Henry. I to do tego stopnia, że chodziłem za rodzicami i pytałem czy nie możemy zamieszkać we Francji (śmiech). Aż później trafiłem do Auxerre i jak mi się przypomniały te rozmowy z rodzicami, to tylko śmiać mi się chciało (śmiech).

Lepiej czujesz się w roli takiego egzekutora, jak Henry, czy jako ofensywny, środkowy pomocnik?

- Nie jestem takim typowym egzekutorem. Do tego potrzeba dużo doświadczenia i opanowania w polu karnym. Niektórzy się z tym rodzą, a ja tego nie mam. Wolę być przy piłce i kreować akcje. A jak mam czekać na piłkę w polu karnym, to mnie to deprymuje. Masz jedną okazję i musisz ją wykorzystać. Takim typem egzekutora, jak Tomasz Frankowski czy Filippo Inzaghi, to po prostu trzeba się urodzić. I trzeba mieć dużą cierpliwość. Ja jej na razie nie mam, ale się uczę.

PP_Miedz_-_Lech_Poznan_-_238.jpg


Sponsorzy

Sponsor Główny:
https://votum-fh.pl/
Sponsor Strategiczny:
https://portal.legnica.eu/
Sponsor Techniczny:
https://www.adidas.pl/pilka_nozna
Sponsor Sprzętowy:
https://www.no10.pl/