Jako zawodnik zdobył medal mistrzostw świata w sztafecie biegowej 4x400 m. Po zakończeniu kariery sportowej pracował już m.in. z medalistami olimpijskimi w lekkiej atletyce, a podczas zgrupowań reprezentacji Polski dba o zdrowie Roberta Lewandowskiego i innych gwiazd polskiej piłki. Od poniedziałku zadba też o zdrowie legnickich piłkarzy. Nowym fizjoterapeutą Miedzi został Paweł Ptak, jeden ze współpracowników trenera Adama Nawałki!
To hitowy transfer legnickiego klubu, bo Paweł Ptak to ceniony specjalista na rynku fizjoterapii sportowej, a praca z medalistami olimpijskimi w lekkiej atletyce oraz z piłkarską reprezentacją Polski to najlepsze z możliwych rekomendacji. Ale zanim został fizjoterapeutą sportowców, sam z powodzeniem uprawiał sport. W 2006 roku zdobył srebrny medal mistrzostw świata w sztafecie biegowej 4x400 m! – Przygodę ze sportem zacząłem od sprintu na 100 i 200 m. Już z wieku juniorskim byłem w reprezentacji Polski, a później jako senior zacząłem biegać na 400 m. Cała moja kariera w biegach trwała 12 lat. Największy sukces to właśnie ten srebrny medal w sztafecie na mistrzostwach świata w Moskwie w 2006 roku – wspomina Paweł. – Wówczas startowałem jako zawodnik AZS AWF Wrocław. Wcześniej trenowałem w Krokusie Leszno, ale kiedy rozpocząłem studia we Wrocławiu, to zmieniłem klub – dodaje.
Dlaczego zakończyłeś karierę sportową i kształciłeś się w kierunku fizjoterapii sportowej?
- Powodem była długotrwała, powracająca kontuzja, której wtedy nikt nie był w stanie wyleczyć. Teraz nie byłoby to większym problemem, bo zmieniła się koncepcja leczenia ścięgna Achillesa. Teraz zresztą sam wiedziałbym jak postąpić z taką kontuzją (śmiech).
Jakie masz doświadczenia w pracy ze sportowcami?
- Po zakończeniu kariery zawodniczej przez cztery lata pracowałem w Polskim Związku Lekkiej Atletyki jako fizjoterapeuta w reprezentacji Polski seniorów. Miałem pod opieką nie tylko biegaczy, ale też specjalistów od sportów wytrzymałościowych, rzutów oraz chodziarzy. Na zgrupowaniach w Spale z fizjoterapeutów było nas sześciu, a zdarzało się, że mieliśmy pod opieką 200 zawodników, więc przewijali się praktycznie wszyscy, w tym i gwiazdy, medaliści… Np. z wrocławskich lekkoatletów, to zdarzyło mi się pracować m.in. z dyskobolem Piotrkiem Małachowskim, ale najczęściej pod opieką miałem sztafety sprinterskie kobiet i mężczyzn.
Dlaczego z czasem zamieniłeś lekką atletykę na piłkę nożną?
- Chciałem się rozwijać, a nie popadać w rutynę i stać w miejscu. Pracę w piłce nożnej traktowałem jako nowe wyzwanie. Nie ukrywam, że doszkalałem się zawodowo na kursach i poznałem tam wielu fizjoterapeutów pracujących w klubach piłkarskich w Ekstraklasie i I lidze. Z czasem coraz bardziej ciągnęło nie w tym kierunku. Na kursach bardzo dobrze współpracowało mi się z Bartłomiejem Spałkiem, który zaprosił mnie do Górnika Zabrze, a tam poznałem trenera Adama Nawałkę. Kiedy został trenerem reprezentacji Polski, Bartek zaproponował mi pracę w sztabie kadry.
Czyli w reprezentacji Polski pracujesz od kiedy trenerem został Adam Nawałka?
- Tak. Przez ten czas trochę już z kadrą przeżyłem. Przede wszystkim ostatnio byliśmy na zgrupowaniu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, no i wreszcie reprezentacja wygrała mecze.
W kadrze pracujesz z gwiazdami polskiej piłki, np. z Robertem Lewandowskim…
- Na początku trochę się tego obawiałem. Wcześniej pracowałem, co prawda, z gwiazdami lekkiej atletyki, ale futbol to inny świat i nie wiedziałem czego się spodziewać. Obawy okazały się niepotrzebne i szybko nawiązaliśmy dobry kontakt. Myślę, że z każdym kolejnym zgrupowaniem będzie jeszcze lepszy.
Co wiedziałeś o Miedzi zanim trafiłeś do Legnicy?
- Rok temu sondowałem możliwość pracy w kilku klubach piłkarskich i wtedy Miedź chyba jako jedyna odpowiedziała na moje zgłoszenie. Co prawda, wtedy Miedź nie szukała fizjoterapeuty, ale w tym roku sytuacja się zmieniła i cieszę się, że trafiłem do Legnicy. Liczę, że nasza współpraca będzie owocna.
Będziesz łączył pracę w Miedzi z dalszą pracą w kadrze?
- Tak. Ale kadra to kilka krótkich wyjazdów w roku, więc oba zajęcia nie powinny ze sobą kolidować.
Fot. PZPN.pl