Aktualności

Klub

HISTORIA: Nie ma lepszego od MKS-u naszego…

01.04.2014, 09:41

buchaniewicz.jpgKiedy w sezonie 1988/89 piłkarze Miedzi uzyskali historyczny awans do ówczesnej II ligi nikt w najśmielszych oczekiwaniach nie łudził się, że w ciągu kilku najbliższych lat o klubie z Legnicy, będzie głośno. I to nie tylko w Polsce, ale również poza jej granicami.

Piłkarze legnickiej Miedzi prowadzeni podczas pierwszego, ale jakże pamiętanego przez wszystkich kibiców naszego Klubu, meczu w ramach 1/16 Pucharu Zdobywców Pucharów z drużyną występującą na co dzień we francuskiej Ligue 1 - Association Sportive de Monaco Football Club, od pierwszego gwizdka niemieckiego arbitra - Hansa-Petera Dellwinga, grali bez najmniejszego respektu dla rutynowanego i wielce utytułowanego przeciwnika. To bez wątpienia napawało optymizmem sporą grupę fanów „Miedzianki”, którzy w większości przyjechali na ten mecz specjalnie podstawionym pociągiem z Legnicy. Zwłaszcza w obliczu faktu, że zawodnicy z ówczesnej stolicy województwa legnickiego, grali niejako na… „obczyźnie”. Dziś, po wielu latach od tamtych wydarzeń, byli futboliści Miedzi wspominają, że było to dla nich mało komfortowe. – Swoje śmieci to jakby nie patrzeć… swoje śmieci – mówi jeden z piłkarzy ekipy, która dokładnie 16 września 1992 roku zmierzyła się z ekipą „Les Rouge et Blanc”, prowadzoną przez „legendarnego” dziś Arsène`a Wengera. Tak na marginesie warto wspomnieć, że znany francuski szkoleniowiec w dniu pierwszego meczu Miedź Legnica – AS Monako, miał 43 lata, zaś 36 dni później świętował swoje 44 urodziny.

Z pewnością miał wówczas znakomity humor. Podobnie, jak po pierwszych trzech minutach meczu w Lubinie, kiedy to jego zespół prowadził z Miedzią 1:0. Akcja, która zakończyła się celnym trafieniem Youriego Djorkaeffa nie należała do tych z gatunku bardzo groźnych… Niemniej jednak piłkarze z Księstwa Monako pokazali przy niej cały kunszt i profesjonalizm wybitnych sportowców. Można zaryzykować stwierdzenie, że był to modelowy, wypracowany podczas wielogodzinnych treningów atak. I mimo, że kibice Miedzi czuli się bardzo rozczarowani tak szybką utratą gola, to potrafili docenić klasę wielkiego rywala. Wielu z nich biło brawa…

Wszystko rozpoczęło się w 106 sekundzie spotkania. To właśnie wówczas niemiecki sędzia podyktował, zresztą jak najbardziej słusznie, rzut wolny dla naszych przeciwników, z lewej strony boiska, na wysokości 40 metra od bramki strzeżonej przez Dariusza Płaczkiewicza. Doskonale zagrana piłka w pole karne Miedzi została umiejętnie wycofana przez napastnika AS Monako, wprost do nadbiegającego Djorkaeffa. Monakijczycy zachowali się przy tym stałym fragmencie gry po prostu kapitalnie. Wyjście do dalekiego dogrania, a zarazem umiejętne uniknięcie pozycji spalonej oraz „oszukanie” dwóch legnickich obrońców, zrobiło spore wrażenie na obserwatorach tego meczu. Podobnie jak sam strzał byłego reprezentanta Francji, który huknął potężnie z ponad 18 metrów, prawą nogą. Piłka z dużą szybkością wpadła tuż obok lewego słupka bramki Płaczkiewicza. Bramkarz Miedzi nie miał przy tak precyzyjnym strzale piłkarza AS Monaco najmniejszych szans na skuteczną obronę. Po pierwsze był nieco zasłonięty przez defensorów drużyny z Legnicy, po drugie zaś, wspomniana precyzja i siła… zrobiły swoje. No i pozostaje jeszcze jeden ważny aspekt – zaskoczenie. Dziś wielu z kibiców, którzy mieli możliwość oglądania tego meczu z trybun stadionu Górniczego Ośrodka Sportu w Lubinie, uważa, że Dariusz Płaczkiewicz nie mógł przy strzale Djorkaeffa zrobić zbyt wiele. Są jednak i tacy, którzy za utratę gola obarczają właśnie legnickiego… golkipera. Głównym argumentem jest ponoć to, że nasz bramkarz był zbyt wysunięty przed linię bramkową. W rzeczywistości w chwili interwencji popularny „Płaczek” był na piątym metrze… Czy miało to wpływ na utratę gola? Tego nie dowiemy się z pewnością nigdy.

Chwilę przed tym, jak Youri Djorkaeff bez jakichkolwiek skrupułów trafił do legnickiej „sieci” z trybuny, w której przebywali legniccy kibice dało się słyszeć gremialny i donośny śpiew fanów Miedzianki. – „Nie ma lepszego od MKS-u naszego”. Z kolei kibice lubińskiego Zagłębia za wszelką cenę starali się ową kibicowską przyśpiewkę zagłuszyć. Oni z kolei krzyczeli – najpierw – AS Monako, a następnie… Zagłębie. I trzeba przyznać, że kiedy wspominany już wielokrotnie, były zawodnik AS Monaco zdobył jedynego gola, nie tylko meczu w Lubinie, ale jak się okazało – dwumeczu, najbardziej usatysfakcjonowani byli sympatycy klubu, na którego stadionie odbywało się to piłkarskie spotkanie. Fotoreporterzy znanego francuskiego dziennika sportowego L'Équipe, byli tym zachowaniem tak zaskoczeni, że chcąc udokumentować tę chwilę, skierowali obiektywy swoich aparatów na sektor zajmowany przez uradowanych prowadzeniem AS Monako, kibiców z Lubina.

c.d.n.

* Zdzisław Buchaniewicz, wieloletni kibic i przyjaciel legnickiego futbolu.


Sponsorzy

Sponsor Główny:
https://votum-fh.pl/
Sponsor Strategiczny:
https://portal.legnica.eu/
Sponsor Techniczny:
https://www.adidas.pl/pilka_nozna
Sponsor Sprzętowy:
https://www.no10.pl/