Aktualności

Klub

HISTORIA: Pokazać Mistrzowi…

27.05.2014, 09:33

buchaniewicz.jpgKiedy w sezonie 1988/89 piłkarze Miedzi uzyskali historyczny awans do ówczesnej II ligi nikt w najśmielszych oczekiwaniach nie łudził się, że w ciągu kilku najbliższych lat o klubie z Legnicy, będzie głośno. I to nie tylko w Polsce, ale również poza jej granicami.

Z upływem minut, pierwszej pucharowej konfrontacji Miedzi z AS Monaco, piłkarze z Księstwa wyraźnie się rozkręcali w dużym stopniu angażując wszystkie siły przeciwko legniczanom. Choć z drugiej strony… - Zawodnicy naszego rutynowanego rywala dość szybko przekonali się, że ten mecz nie będzie dla nich typowym „spacerkiem” na murawie. Sądzę, że jeszcze przed tym piłkarskim spektaklem w pewnym stopniu nas zlekceważyli, zaś szybko strzelony gol, tylko ich utwierdzał w przekonaniu, że trafili na… futbolowego słabeusza – mówi Zdzisław Buchaniewicz. Wydaje się, że jego opinia jest, jak najbardziej słuszna. Szczególnie biorąc pod uwagę, że piłkarze Wengera – mniej więcej – od 10 minuty gry zaczęli stosować pressing. Kiedy tylko legniczanie próbowali minąć z piłką linię środkową boiska, wówczas do piłkarzy klubu z byłego województwa legnickiego, dosłownie doskakiwało trzech, czterech, a nawet pięciu zawodników, którzy zdobyli piłkarski Puchar Francji w 1992 roku. – O czymś to przecież świadczyło. Gdyby monakijczycy byli tak pewni siebie, jak jeszcze kilka godzin przed meczem, nie angażowaliby się w takim wymiarze. Prawdę jednak powiedziawszy to dzisiaj, po wielu latach od tamtych wydarzeń, jestem przekonany, że oni zachowali się wtedy, jak na prawdziwych zawodowców przystało. Wykonywali swój zawód najlepiej, jak potrafili. Widząc, co dzieje się na murawie lubińskiego stadionu, błyskawicznie zareagowali. Tak sobie też myślę, że oni byli przyzwyczajeni do konfrontacji z drużynami dużo słabszymi. Takimi, które chcą pokazać Mistrzowi, że zrobią wszystko, aby go „zdetronizować”. Wiadomo, że do konfrontacji z takim rywalem trzeba mieć w sobie 120 procent motywacji – dodaje Buchaniewicz.

Po kwadransie meczu piłkarze naszego Klubu nieco zmienili swój styl gry. Nie bawiąc się w boiskowe ceregiele, polegające na krótkich podaniach i ataku pozycyjnym, zaczęli grać „długimi piłkami” wgrywanymi w pole karne drużyny z francuskiej Ligue 1. Szczególnie mogło zadziwić kibiców Miedzianki, kiedy Andrzej Cymbała kilkunastometrowym wyrzutem piłki z autu, z lewej strony, uruchomił swoich kolegów grających na tej właśnie stronie boiska. Finalnie piłka trafiła do Artura Wójcika, który będąc na wysokości narożnika pola karnego AS Monaco już sposobił się do dryblingu z obrońcami rywala. Został jednak bezpardonowo sfaulowany i Hans-Peter Dellwing, arbiter z Niemiec, nie miał wątpliwości, co do podyktowania rzutu wolnego. Przy tej sytuacji, aż dziewięciu piłkarzy z ekipy trenera Wengera niemal indywidualnie kryło sześciu futbolistów Miedzi. Mimo, że piłka została dość silnie wgrana – górą – w pole karne Ettoriego, to w zamieszaniu podbramkowym, monakijczycy zdołali sobie poradzić. – Wszyscy kibice, którzy w środę, 16 września 1992 roku, dopingowali naszą Miedziankę, byli już pewni, że zawodnicy z Monako po prostu się nas przestraszyli. Z pewnością inaczej sobie wyobrażali przebieg tego piłkarskiego spotkania. Nie mam wątpliwości, że przed pierwszym gwizdkiem arbitra sądzili, że nasi piłkarze poddadzą się bez walki. A tu taki… afront – relacjonuje wydarzenia sprzed blisko 22 lat, wyraźnie podekscytowany Zdzisław Buchaniewicz. – Nasi chłopcy też wyczuli, że z każdą upływającą minutą, rywale obnażają swoje niedoskonałości i z wielkim zaangażowaniem walczyli na każdym, dosłownie, metrze lubińskiego boiska – dodaje.

Legniczanie konsekwentnie dążyli do zdobycia gola dającego w tym meczu wyrównanie. I trzeba przyznać, że ich gra naprawdę wyglądała dobrze. Dodając do tego fakt, że na naszej ławce trenerskiej i zawodników rezerwowych, panował spokój i koncentracja, można się było spodziewać, że w końcu nadejdzie chwila, kiedy to polscy piłkarze będą się cieszyć ze zdobycia gola. Podopieczni trenerów Bożyczki i Wojny grali więc z pełną determinacją. Zdarzało się w takim ferworze walki, że momentami przekraczali przepisy i wówczas odzywał się głośny gwizdek niemieckiego sędziego. Jednak w żadnym wypadku nie były to zagrania złośliwe czy popełniane z premedytacją. Wręcz przeciwnie. Wynikały wyłącznie z wielkiego serca do piłki nożnej, a tym samym dążenia do pokonania Jeana-Luca Ettoriego. – Gra naszych piłkarzy wyglądała po prostu kapitalnie. Momentami przecierałem oczy ze zdumienia, że na tle tak rutynowanego przeciwnika, gramy dojrzały futbol na bardzo wysokim poziomie. Nie mogłem zrozumieć, że drugoligowa Miedzianka rywalizuje, jak równy z równym, z wielkim piłkarskim potentatem – reasumuje Buchaniewicz.

c.d.n.

* Zdzisław Buchaniewicz, wieloletni kibic i przyjaciel legnickiego futbolu.


Sponsorzy

Sponsor Główny:
https://votum-fh.pl/
Sponsor Strategiczny:
https://portal.legnica.eu/
Sponsor Techniczny:
https://www.adidas.pl/pilka_nozna
Sponsor Sprzętowy:
https://www.no10.pl/